BBC, powołując się na analizę pozyskaną od Rystad Energy, twierdzi, że Rosja tuż przy granicy z Finlandią
wypala każdego dnia gaz, który jest warty około 10 milionów dolarów
. Spalany surowiec miał trafić do Niemiec gazociągiem Nord Stream 1, jednak Gazprom ograniczył przesył tą drogą.
Eksperci z norweskiej firmy analitycznej szacują, że Rosjanie wypalają około 4,34 miliona metrów sześciennych gazu ziemnego dziennie. Stosują oni technikę nazywaną gas flaring, którą zwykle praktykuje się w celu pozbywania się gazu pojawiającego się w trakcie wydobywania ropy naftowej.
- Nigdy nie widziałam, by zakład LNG wypalał tak dużo. Zaczęło się to w okolicach czerwca i nie zniknęło. Pozostało na bardzo nietypowo wysokim poziomie - powiedziała BBC dr Jessica McCarty, ekspertka ds. danych satelitarnych z Uniwersytetu Miami w Ohio.
Wspomniany zakład to terminal LNG Portowaja, który mieści się zaledwie kilkanaście kilometrów od granicy rosyjsko-fińskiej. Finowie już kilka tygodni temu donosili o ogniu widocznym na horyzoncie.
Tuż obok przytoczonego zakładu znajduje się też przepompownia gazu Nord Stream 1, do której nie może dotrzeć naprawiona w Kanadzie turbina wyprodukowana w Niemczech. Z tego powodu
od 16 czerwca ograniczono przesył gazu gazociągiem
po dnie Morza Bałtyckiego do 40 proc. przepustowości. Płonący gaz pojawił się dzień później.
Oficjalnie nie wiadomo dlaczego Rosja zdecydowała się na spalanie gazu. Eksperci mówią o nadwyżkach surowca, który zgromadzono z przeznaczeniem do eksportu przez Nord Stream. Mówi się także o awarii czy testach nowego terminalu.
"Podczas gdy Rosja zmniejsza dostawy gazu do Europy, sztucznie zwiększając ceny surowca,
jej własne magazyny robią się przepełnione
" - napisał ukraiński minister energetyki Herman Hałuszczenko.