Dziennikarze przyznali, że nie wiadomo, czego dotyczyły wpisy, ale podejrzewają, że chodziło o podgrzewanie wpadek byłego prezydenta, które kosztowały go prezydenturę, m.in. nazwania generała
Stanisława Kozieja
w japońskim parlamencie “szogunem".
Donald: Było tak, jak opisuje to Gazeta Wyborcza?
Gall Anonim: Nie całkiem. Tak, robiliśmy kampanię dla PiS-u, ale to jak to wygląda w mediach to znaczna przesada. Ludzie wyobrażają sobie piętra ludzi piszących pochwalne komentarze albo jakieś kosmiczne technologie podszywające się pod ludzi.
Donald: To jak było?
GA: O ile wiem, ludzie nie pisali komentarzy, wszystko robił bot, automat. To znaczy, poza wstępną fazą, gdzie copywriterzy pisali teksty, żeby wrzucić je do automatu. Jeżeli ktoś czytał te komentarze, to można było po jakimś czasie zobaczyć, że to zestawy tych samych zdań w różnych konfiguracjach.
Donald: Gdzie to się najczęściej działo? Na Facebooku?
GA: Mediów społecznościowych właściwie nie obsługiwaliśmy. A przynajmniej mi nic o tym nie wiadomo. Przede wszystkim
były to sekcje komentarzy pod artykułami dotyczącymi polityki. Wirtualna Polska, Gazeta.pl, NaTemat, Onet, O2...
Donald: A jakaś automatyzacja? Na przykład skrypty na plusowanie/minusowanie komentarzy?
GA: Boty nie miały takiej funkcji, albo ja o niej nie wiedziałem. Jedyne co, to zlepki zdań chwalące PiS. To wszystko.
Donald: A jakaś twórczość własna? Fanpejdże, memy? Demotywatory, Kwejk?
GA: Niczego takiego nie robiliśmy. Nie wiem, może była od tego inna agencja. Ale wtedy też ludzie realnie byli wściekli na Platformę Obywatelską, była beka z Komorowskiego jak dziś z Dudy. Nie trzeba tego podrabiać, ale jak ma się w tym interes, można takie zjawisko eskalować.
Donald: Ile osób pracowało przy tym projekcie i jak długo?
GA: To trwało jakieś trzy miesiące. Pracowało dosłownie kilka osób. Wystarczyło paru programistów i paru copywriterów.
Donald: A sama agencja ELCHUPACABRA? Jak tam było, jacy byli szefowie? Oglądaliśmy komentarze na gowork.pl i wygląda na niezły kołchoz.
GA: Nie, bez przesady. Pracowali tam fajni ludzie i to było dobre miejsce do popracowania na trochę. Były problemy z wypłatami, czasami nawet miesięczne, ale każdy swoje pieniądze w końcu dostał. Firma nie była wydmuszką, normalnie działała od jakiegoś czasu i wykonywała inne zlecenia od innych klientów.
Donald: Szefowie byli asystentami Adama Bielana. Były jakieś inne zlecenia dla PiS?
GA: Nie byli. Coś tam było w charakterze umowy, że trzeba było tak ich zapisać.
Donald: Była kiedyś taka afera, w czasie kampanii Jacka Sasina, kiedy też była mowa o botach. To też wy?
GA: O tym nic nie wiem.
Donald: Ok, podsumujmy: boty były. Generowały komentarze, ale nie w social media tylko w sekcjach komentarzy w portalach informacyjnych.
GA: Tak, nieetyczne, ale bez łamania prawa. Jedyne co zostało złamane, to regulaminy tych portali.
Donald: A zasięg całej akcji? Jakie były wyniki i w jaki sposób były mierzone?
GA: Nie jestem w stanie powiedzieć. Wszystko trwało jakieś trzy miesiące i chodziło o generowanie tych komentarzy, tyle. Nie jest to jakiś szczególny geniusz, a efekty tych działań są znaaaaaacznie rozdmuchane. Coś jak rozdanie iluś tam tysięcy ulotek. Pomoże, ale nigdy decydująco.
Donald: Dzięki za rozmowę. Chciałbyś coś dodać?
GA: Nie, to wszystko. Może jeszcze tylko to, że wątpię, żeby PiS był jedyny, który uciekał się do takich metod.