Praca domowa tylko dla chętnych. Takie zasady wprowadziła dyrektor
Szkoły Podstawowej nr 323 im. Polskich Olimpijczyków
na warszawskim Ursynowie.
- Badania prowadzone m.in. przez Instytut Badań Edukacyjnych pokazują, że
prace domowe nie przynoszą spodziewanych korzyści
w postaci poprawy efektów nauczania w kluczowych przedmiotach. Taka praca powinna być twórcza, samodzielna i mieć dobrowolny charakter. W naszej szkole formę pracy ucznia w domu ustala nauczyciel przedmiotu, uwzględniając indywidualne możliwości i potrzeby – mówi
Gazecie Wyborczej
Wioletta Krzyżanowska
, dyrektorka SP nr 323.
- Z prawnego punktu widzenia nie ma żadnych podstaw do zadawania dzieciom prac domowych
– mówi Rzecznik Praw Dziecka. – One opierają się na zwyczaju, przy uznaniu, że
brak sprzeciwu
rodziców traktowany jest
jako ich milcząca zgoda
. Ale brak regulacji kwestii prac domowych w prawie oświatowym nie oznacza dowolności działania szkoły w tym zakresie, ponieważ w tym miejscu znajdują zastosowanie przepisy Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego.
Dyrektor Krzyżanowska zauważa, że zadawanie prac domowych ma jeszcze jeden minus:
Lekcja w szkole trwa 45 minut. Pięć minut zabierają czynności organizacyjne, kwadrans sprawdzenie pracy domowej, zostaje
dwadzieścia minut rzeczywistej nauki i ostatnie pięć na zadanie kolejnej pracy
. Czy dwadzieścia minut wystarczy?