fot. Twitter/East News
Wczoraj o godzinie 14 rozpoczął się
Marsz Niepodległości.
W związku z zakazem organizowania manifestacji marsz miał być
zmotoryzowany
. Mimo to na ulicach Warszawy pojawiło się wiele osób, które zdecydowały się na "spontaniczny spacer" wzdłuż trasy marszu.
Po godzinie 15 doszło do
pierwszych zamieszek w okolicy Ronda de Gaulle'a
. Według informacji przekazanych przez policję "grupy chuliganów zaatakowały policjantów chroniących bezpieczeństwa innych ludzi".
Na filmikach i zdjęciach zamieszczonych w sieci widać jak w kierunku policji rzucane są butelki, kamienie, race i petardy.
Do groźnej sytuacji doszło także przed Mostem Poniatowskiego
, na alei 3 Maja. Uczestnicy marszu zaczęli rzucać racami w kierunku jednej z kamienic
. Celem miał być balkon, na którym powieszony był baner Strajku Kobiet
. Jedna z rac spadła na balkon znajdujący się dwa piętra niżej. Wywołało to pożar mieszkania.
W mieszkaniu, które zajęło się od
racy znajduje się pracownia Stefana Okłowicza
- artysty i znawcy twórczości Witkacego. W środku znajdowały się cenne zdjęcia i reprodukcje. Na szczęście udało się uratować je przed ogniem, jednak w pracowni doszło do dużych strat materialnych:
Serwis Tysol poinformował także, że podczas zamieszek
z policyjnej broni postrzelony został fotoreporter
Tygodnika Solidarność
Tomasz Gutry
. Fotoreporter został trafiony gumową kulą
w policzek z odległości kilku metrów
. Kula utkwiła w ranie.
Rzecznik Komendy Stołecznej Policji
nadkomisarz Sylwester Marczak
na antenie TVN24 stwierdził dziś, że policja ubolewa nad tą sytuacją:
-
Komendantowi, tak jak każdemu z policjantów, jest przykro, że do tego typu sytuacji doszło.
Życzymy zdrowia panu fotoreporterowi. Ale pamiętajmy też o tym, dlaczego tam działała policja, jakie były okoliczności. W tamtym momencie, w tamtym miejscu doszło do realnego zagrożenia życia i zdrowia policjantów.
Jeden z tych policjantów ma uraz twarzoczaszki, ma pęknięty oczodół, ma uraz mięśnia lewego oka.
To pokazuje, że mamy do czynienia z niezwykłą
brutalizacją ze strony osób, które atakują policjantów
- mówił.
- W tym wypadku naszym celem działania, kiedy mamy
zagrożone życie i zdrowie policjantów, jest przede wszystkim odparcie ataku ze strony chuliganów
- dodał.
Z koeli na briefingu prasowym Sylwester Marczak przekazał, że w czasie wczorajszych zamieszek zatrzymano
36 osób w związku z przestępstwami.
Zabezpieczono także
materiały pirotechniczne oraz broń
.
35 policjantów zostało rannych
:
- Mamy urazy kręgosłupa wśród policjantów, urazy głowy, mamy złamaną rękę. W tej chwili jeszcze trzy osoby przebywają w szpitalu z uwagi na stan, w którym się znajdują. To pokazuje tak naprawdę podejście części osób, które brały udział we wczorajszych wydarzeniach - powiedział nadkomisarz Sylwester Marczak, rzecznik komendanta stołecznego policji.
Marczak dodał, że organizator marszu, Robert Bąkiewicz nie dotrzymał obietnic:
-
W tym przypadku organizator, czyli pan nie dotrzymał obietnic
. Za pośrednictwem mediów wskazywał na odpowiedzialność, na świadomość zagrożenia. W tym przypadku mieliśmy do czynienia z tradycyjną formą, która obecnie jest niezgodna z obowiązującymi przepisami. Należy zwrócić uwagę, że pan Bąkiewicz sam szedł w tym marszu i nie jechał żadnym pojazdem - mówił.