fot. East News
Argentyński Senat przegłosował w środę
pakiet reform gospodarczych zaproponowanych przez prezydenta Javiera Milei
. Wśród procedowanych zmian, które budzą ogromne kontrowersje w kraju, są m.in. obniżki emerytur i prywatyzacja państwowych spółek. W czasie debaty Senatu przed budynkiem Kongresu trwały protesty przeciwników reform, doszło do zamieszek i starć z policją.
Polityka Javiera Milei, który został prezydentem Argentyny w grudniu zeszłego roku, od początku budzi wiele kontrowersji. Kraj znajduje się w głębokim kryzysie gospodarczym i aby mu zaradzić
Milei ogłosił "terapię szokową"
. Zmniejszył m.in. liczbę ministerstw i likwiduje kolejne państwowe agencje. W ramach reform pracę straciło też tysiące pracowników sfery budżetowej.
Obecnie inflacja w skali roku wynosi ok. 300%, a połowa Argentyńczyków żyje w biedzie. Temu ma zaradzić kolejny pakiet reform zaproponowany przez prezydenta. Ma on na celu ożywienie gospodarki, zwiększenie dochodów i obcięcie wydatków budżetowych. Ustawa zakłada m.in.
prywatyzację wielu państwowych spółek i obniżenie wysokości emerytur
. Nadaje też prezydentowi więcej uprawnień w ramach ogłoszenia nadzwyczajnego stanu gospodarczego kraju.
Reformom sprzeciwiają się lewicowe partie, związki zawodowe i organizacje społeczne, alarmując, że wyrządzą one szkody milionom Argentyńczyków. Wczorajsza debata w Senacie była burzliwa, a głosowanie zakończyło się remisem 36 do 36 głosów. Pakiet jednak został zatwierdzony decyzją wiceprzewodniczącej Senatu. Ustawa trafi teraz do izby niższej, gdzie zostanie ostatecznie zatwierdzona.
Gdy Senat debatował o reformach, pod budynkiem Kongresu zgromadził się
tłum protestujących
z banerami "Kraj nie jest na sprzedaż". Demonstrujący rzucali kamieniami, podpalali samochody i próbowali sforsować płot oddzielający ich od budynku parlamentu. Wówczas doszło do starć z policją, która użyła wobec protestujących gazu.
Jak podaje BBC, w wyniku zamieszek rannych zostało co najmniej 20 funkcjonariuszy policji, aresztowano 15 osób.
Biuro prezydenta Milei wydało oświadczenie, w których protestujących nazywa "terrorystami" i dziękuje siłom bezpieczeństwa za stłumienie zamieszek.
fot. East News