Wczoraj w
Białorusi
zakończyły się
połączone wybory parlamentarne i samorządowe
. Były to pierwsze takie wybory, w których jednocześnie wybierano parlamentarzystów i władze lokalne. By mogły się one odbyć w takiej formie, wcześniej władze musiały zmienić konstytucje.
Przebieg i forma wyborów w Białorusi zawsze wywołuje kontrowersje. Tak było i tym razem. W lokalach nie było niezależnych obserwatorów.
Prezydent USA Joe Biden
odniósł się do wydarzenia i nazwał je
wybory fałszywymi
:
"Wszyscy niezależni polityczni działacze zostali albo aresztowani, albo zmuszeni do wyjazdu na wygnanie, a niezależnym partiom odmówiono rejestracji. Białorusini mieszkający za granicą mogli głosować tylko wtedy, gdyby wrócili do Mińska, gdzie mogliby być narażeni na represje" - przekazał Biały Dom.
Jeszcze w sobotę głos w sprawie białoruskich wyborów zabrała także opozycjonistka
Swiatłana Cichanouska
. Wezwała ona Białorusinów do ich
bojkotu
. Słowa opozycjonistki pojawiły się na około
2000 ekranach reklamowych
na białoruskich ulicach. Kilku pracowników firmy, która była właścicielem ekranów, miało już zostać
aresztowanych przez służby
w Mińsku:
- Na liście wyborczej nie ma żadnych ludzi, którzy zaproponowaliby rzeczywiste zmiany, ponieważ reżim pozwala na udział w nich tylko swoim marionetkom - mówiła.