fot. Facebook/Krzysztof Bajkowski
W nocy z piątku na sobotę pod Sejmem doszło do pożaru, w wyniku którego spłonęło tzw.
Miasteczko Wolności
- miasteczko namiotowe przeciwników PiS, w tym działaczy KOD. Od kilku lat mieszkał w nim aktywista.
- Zgłoszenie o pożarze w miasteczku namiotowym na ulicy Matejki wpłynęło o 2.03. Pierwszy zastęp potwierdził zdarzenie. Pożar był w rozwiniętej fazie, objął pięć namiotów. Osoby przebywające na terenie miasteczka samodzielnie opuściły miejsce objęte ogniem. Nie mamy informacji o osobach poszkodowanych. W trakcie interwencji
wyniesiono kilka butli z gazem
, ale nie mam informacji, aby doszło do eksplozji - relacjonuje w rozmowie z TVN24
Wojciech Kapczyński
, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej m.st. Warszawy.
Akcja gaśnicza trwała prawie do 4.
Finalnie spłonęło 5 z 7 namiotów
, w sumie ok. 60 metrów kwadratowych - połowa powierzchni miasteczka.
"Z dymem poszło ponad sześć lat historii. Miasteczko Wolność spłonęło dziś w nocy... Straciliśmy praktycznie wszystko - sprzęt, dokumenty, ubrania" - napisał na Facebooku aktywista, który mieszkał w miasteczku od początku demonstracji w sprawie wolnych sądów czyli od 2016 roku.
Najpierw namioty stały pod Kancelarią Premiera, następnie, już jako "Miasteczko Wolności" przeniesiono je pod Sejm. Aktywista bierze udział w niemal wszystkich antyrządowych protestach, po katastrofie smoleńskiej co miesiąc przez dwa lata jeździł za Jarosławem Kaczyńskim do Krakowa, aby protestować przeciwko polityce PiS. Poza uczestnictwem w protestach w Miasteczku Wolności zajmował się wyrabianiem i sprzedażą z antyrządowymi gadżetami.