© Sébastien Pons / Hans Lucas
W ten weekend po raz 11 na francuskie ulice wyszły "żółte kamizelki
", które protestują przeciwko polityce gospodarczej prowadzonej przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona.
Protesty przebiegają coraz gwałtowniej. Wskutek potrąceń zginęło już 10 osób. 2000 osób zostało rannych, wśród nich znajdują się funkcjonariusze francuskich służb.
Okazuje się, że "żółte kamizelki" to nie jedyny ruch, który w ten weekend postanowił wyjść na ulicę.
Wczoraj przez Paryż przemaszerowały "czerwone szaliki".
Organizatorzy protestu wyjaśniali wczoraj, że nie opowiadają się przeciw postulatom głoszonym przez "żółte kamizelki", ale
uważają, że obecna formuła ich protestów się wyczerpała i proponują debatę publiczną.
Protestujący zwracają także uwagę na fakt, że
podczas protestów "żółtych kamizelek" dochodziło do rozruchów powodowanych przez chuliganów i ekstremistów.
Uczestnicy maszerowali z flagami Francji i Unii Europejskiej
. Na plakatach nieśli hasła:
Tak dla demokracji, nie dla rewolucji, Kocham moją Republikę
czy
Stop przemocy.
Francuska policja szacuje, że w marszu wzięło udział
około 10,5 tysiąca osób.
Na razie nie wiadomo, czy manifestacja była jednorazowa, czy "czerwone szaliki" będą wychodziły na ulice co weekend, do momentu zakończenia sporu.