fot. East News / Facebook @Центр "Соціальний моніторинг"
Ukraińskie Centrum Monitoringu Społecznego zaprezentowało wyniki badania, z którego wynika, że gdyby teraz odbyły się wybory w Ukrainie,
Wołodymyr Zełenski
miałby małe szanse na ich wygranie. W sondażu wyprzedza go
Walerij Załużny,
były główny dowodzący Sił Zbrojnych, a obecnie ambasador w Wielkiej Brytanii, ale wielu respondentów ma problem ze wskazaniem swojego faworyta.
Jeśli wybory odbyłyby się w najbliższą niedzielę, na Załużnego zagłosowałoby 27% badanych, a na Zełenskiego 16%. Na kolejnych miejscach znaleźli się natomiast były prezydent Petro Poroszenko (7%), szef ukraińskiego wywiadu wojskowego
Kyryło Budanow
(6%) i deputowany Dmytro Razumkow (4%). 15% badaych nie potrafi zdecydować, na kogo oddałoby głos.
Respondentów poproszono również o wskazanie swojego drugiego faworyta. Tu liderem dalej jest Załużny (15%), na kolejnych miejscach uplasowali się Budanow (12%) i Zełenski (6%). Aż 27% ankietowanych miało trudności ze wskazaniem konkretnego kandydata.
Ponadto 34% badanych uważa, że Zełenski powinien kandydować na kolejną kadencję, 61% wyraża przeciwne zdanie.
Z badania wynika również, że to Załużny
cieszy się największym zaufaniem
wśród ukraińskich liderów. Ufa mu 72% badanych, a nie ufa 22%. Zaufanie do Budanowa wyraża natomiast 55% przy braku zaufania na poziomie 32%. Zełenski znalazł się na trzecim miejscu, ufa mu 44% badanych, a nie ufa 52%.
Według ukraińskiej konstytucji kadencja prezydenta trwa 5 lat, wybory powinny odbyć się więc w marcu 2024 roku. Ustawa o reżimie prawnym stanu wojennego
zabrania
jednak organizowania w tym czasie jakichkolwiek wyborów i przedłuża kadencję obecnego prezydenta do końca stanu wojennego.
Zachodnie media zaczęły niedawno sugerować, że wybory w Ukrainie mogłyby odbyć się już jednak w przyszłym roku. Zaprzeczają temu jednak władze, a jak wskazuje badanie Centrum Monitoringu Społecznego, również obywatele Ukrainy.
Za organizacją wyborów mimo wojny jest tylko 33% badanych, 64% uważa, że trzeba poczekać jej zakończenia.
Nawet jeśli doszłoby do zakończenia stanu wojennego, organizacja wyborów byłaby ogromnym
wyzwaniem
. Prawo daje władzom minimum 6 miesięcy na przygotowanie wyborów, najpierw musiałaby powstać specjalna ustawa, która - jak pisała niedawno
Rzeczpospolita
- póki co nie ma nawet wersji roboczej. Poza tym należałoby stworzyć
nowy rejestr wyborców
, gdyż ten sprzed wojny jest zupełnie nieaktualny, miliony Ukraińców zmieniły bowiem miejsce zamieszkania. Władze obawiają się również organizacji wyborów dla milionów obywateli mieszkających za granicą. Na chwilę obecną ukraińskie placówki dyplomatyczne nie są do tego przygotowane.