Kilka dni temu do
Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu
trafił
orzeł bielik
. Jak się okazało,
ptak został postrzelony
a kula przeszyła go na wylot. Znaleziono go przy torach, w pobliżu poligonu w Nowej Dębie.
Lekarze nazwali orła
Geralt
. Był w ciężkim stanie, kula rozszarpała mu układ oddechowy, był wycieńczony. Poddano go operacji, ale
mimo starań weterynarzy, ptaka nie udało się uratować
.
- Z przodu miał ranę wlotową, z tyłu mniejszą wylotową.
Nie sądzę, aby został postrzelony z broni pneumatycznej.
Śrut nie spowodowałby tak rozległych obrażeń. Co więcej, z dużym prawdopodobieństwem zatrzymałby się w ciele ptaka - tłumaczy
weterynarz Jakub Kotowicz
w rozmowie z serwisem nowiny24.
Ponieważ bielik objęty jest ścisłą ochroną gatunkową,
sprawą zajmuje się policja
, która prowadzi postępowanie. Za zabicie bielika
grozi do 3 lat pozbawienia wolności
.
"Ludzie traktują ptaki jak żywe tarcze"
- czytamy natomiast na Facebooku Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych.
"Sprawcy bardzo często pozostają bezkarni. W mniejszych miejscowościach
ludzie boją się wydać sąsiadów, kłamiąc, że nie widzieli i nie słyszeli, aby ktoś strzelał
. Dlatego duża część tych ptaków ginie niezauważona. Te, które trafiają do ośrodka, bardzo często zostają dożywotnimi kalekami, o ile uda się je uratować" - piszą weterynarze.
Alarmują, że
coraz częściej atakowane są też bociany,
a ponieważ nie boją się sąsiedztwa ludzi, są łatwym celem.
- W bocianie, którego prześwietlałem jakiś czas temu, znalazłem siedemnaście śrutów. To przerażające. Zwierzę wyglądało jak sito, jak ser szwajcarski - mówi Jakub Kotowicz.