Dwa tygodnie temu głośno było o turystce, która w ramach
"górskiego morsowania"
wybrała się na Babią Górę w samych spodenkach i biustonoszu. Akcję ratowniczą przeprowadzało wówczas 20 ratowników, a kobieta trafiła do szpitala w ciężkim stanie głębokiej hipotermii i z odmrożeniami wszystkich kończyn.
Wczoraj podobna sytuacja miała miejsce
w Bieszczadach
, o czym informuje GOPR.
Dwóch "górskich morsów" wybrało się w trudnych warunkach na Tarnicę
, szli z nagimi torsami.
"Dwóch panów - z nagimi torsami rozpoczyna wędrówkę z Ustrzyk Górnych w kierunku Tarnicy. Dołączają się do grupy żołnierzy. Kiedy wychodzą na połoniny i okazuje się, że wieje silny wiatr a widoczność jest bardzo ograniczona zachęcają obu morsów by się ubrali i zawrócili. Ci jednak idą dalej" - czytamy na Facebooku bieszczadzkiego GOPR.
"Na szczycie Tarnicy
nie są już w stanie samodzielnie założyć puchówek
, które mają w plecaku.
Pomagają im żołnierze, którzy równocześnie podejmują decyzję o zmianie trasy i sprowadzają obu panów do Wołosatego
. Tym razem - dzięki pomocy żołnierzy z 18-go Batalionu Powietrznodesantowego z Bielska Białej - obyło się bez naszego udziału".
"Oczywiście - każdy z nas ma prawo korzystać w swój własny sposób z jego wolnego czasu ale bardzo prosimy przy tym o dużą dawkę rozsądku ... W tym wypadku
granica między bezpieczeństwem a poważnymi problemami jest bardzo cienka
. W tym wszystkim chodzi o bezpieczeństwo nie tylko wasze - morsów - ale też i przygodnych turystów oraz ratowników!".
Po nagłośnieniu sytuacji z turystką z Babiej Góry ratownicy w wielu wywiadach mówili, że nastała
moda na "górskie morsowanie"
, m.in. za sprawą jednej z telewizji śniadaniowych, która wyemitowała na ten temat materiał. Tymczasem taki "sport" może być bardzo niebezpieczny, zwłaszcza dla osób bez odpowiedniego przygotowania.
- Mamy nadzieję, że jest to tylko pandemiczny rodzaj morsowania. Wcześniej takich osób raczej nie widzieliśmy. Zaczęło się podczas pandemii. Teraz zaczynają się różne dziwne sporty. To jest jeden z nich - mówił
Grzegorz Michałek
, ratownik Grupy Beskidzkiej GOPR, cytowany przez Wirtualną Polskę.
- Jeśli nie mamy stosownego przygotowania, to z odpowiedzią na pytanie czy morsowanie w górach jest fajne i bezpieczne, może być trochę jak w tym dowcipie, polegającym na odpowiedzi na pytanie: czy przyjemnie jest całować tygrysa w tyłek? Odpowiedź jest jasna: przyjemność to dyskusyjna, ale za to ryzyko znaczne - mówił z kolei
Piotr van der Coghen
, były naczelnik Grupy Jurajskiej GOPR.