Leon Myszkowski
- syn
Justyny Steczkowskiej
, który postanowił również zawodowo zająć się muzyką i został DJ-em, lubi podkreślać, że sukces w branży osiągnął zupełnie sam. W ostatniej rozmowie z Pudelkiem również podkreślał, że karierę zaczynał "jak każdy", choć wspomniał, że sława mamy pomaga mu np. w unikaniu mandatów.
- Zaczynałem tak jak każdy normalny DJ, grając na urodzinach i czterdziestkach. I tak pewną drogę zawsze trzeba przejść. Czasem jest ona jest krótsza, czasem dłuższa. W moim wypadku pewnie była krótsza. To nie ot tak się pojawiło. Swoje trzeba zrobić i odbębnić - stwierdził.
Zdradził jednak, że
nazwisko jego mamy pomaga w "ugadywaniu Policji"
.
- Policję ugadałem kilka razy. W różnych okolicznościach zostaliśmy z moim kolegą zatrzymani przez stróżów prawa, musieli nas wylegitymować. W aucie my byliśmy u nich. Pada zawsze takie pytanie o nazwisko panieńskie matki. No i ja mówię, że Steczkowska i nagle dwie głowy na tylne siedzenie. I ja się patrzę, a oni: Ale ta? Ja mówię: No tak. I tak by sobie wrzucili na bęben i to sprawdzili, jakbym ich oszukał - stwierdził.
- Powinniśmy dostać mandat.
Ostatecznie dostaliśmy mandat mniejszy, bo dostaliśmy tam 50 zł takiego pouczenia może
- dodał.