fot. East News
Wczoraj w Rosji zakończyły się
wybory prezydenckie
. Jeszcze tego samego wieczora
Rosyjska Państwowa Komisja Wyborcza podała wstępne wyniki
głosowania. Bez zaskoczenia zwyciężył w nim
Władimir Putin
. Zdobył on
87,97 procent głosów
.
Z kolei frekwencja wyniosła 73,33 procent. Wynik Putina jest lepszy niż w 2018 roku. Wówczas przy 67-procentowej frekwencji otrzymał on 76,69 procent głosów.
Kontrkandydat Putina z Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej Nikołaj Chariton według sondażu exit poll osiągnął 4,6 procent poparcia. Na kolejnym miejscu znalazł się Władysław Dawankow z wynikiem 4,2 procent, a ostatnie, czwarte miejsce zajął reprezentant LDPR Leonid Słucki z wynikiem 3 procent. Putin obejmie urząd prezydenta Rosji po raz piąty.
Jeszcze wczoraj przywódca Rosji zabrał głos w swoim sztabie wyborczym. Stwierdził, że jego zwycięstwo pozwoli skonsolidować rosyjskie społeczeństw. Dodał, że jego sukces jest też potwierdzeniem tego, że
"Rosja obrała słuszną drogę"
. Odniósł się także do wojny w Ukranie:
- Jestem pewien, że wszystkie plany zostaną zrealizowane, a cele osiągnięte. Dziś jestem szczególnie wdzięczny naszym wojownikom. Musimy wykonać zadania specjalnej operacji wojskowej, wzmocnić armię - powiedział.
Co ciekawe, Putin wspomniał także o zmarłym miesiąc temu opozycjoniście
Aleksieju Nawalnym
, którego
żona wzywała do protestu
w czasie wyborów:
-
To zawsze smutne, gdy ktoś umiera
. Powiedziano mi, że kilka dni przed śmiercią Nawalnego pojawił się pomysł jego wymiany za więźniów przetrzymywanych na Zachodzie. Zgodziłem się na wymianę. Powiedziałem jednak, że Nawalny nie powinien wracać do Rosji - powiedział Putin.