Sprawa poniedziałkowego zatrzymania
Kamila L.
, znanego w sieci pod pseudonimem
Budda
, wywołała w sieci wiele kontrowersji, szczególnie wśród osób, które kojarzyły influencera z jego
działalnością charytatywną
. Mężczyźnie oraz dziewięciu innym osobom zarzuca się m.in.
udział w zorganizowanej grupie przestępczej czy pranie brudnych pieniędzy
. Teraz do afery postanowił się odnieść
Filip Chajzer.
- Jeśli chodzi o Buddę, to wiem, że udzielał się charytatywnie. Na swoim przykładzie mogę tylko powiedzieć, że pomaganie w Polsce równa się kłopoty. Przekonałem się o tym dość boleśnie - oznajmił w rozmowie z JastrząbPost.
Chajzer miał prawdopodobnie na myśli falę hejtu, jaka spadła na niego po
wykryciu afer związanych z jego własną działalnością charytatywną
. Przypomnijmy, że jeszcze w czasie prowadzenia fundacji influencer był posądzony o
niewypłacenie zebranych 350 tys. zł matce jednego z podopiecznych
. Niedługo później padły też oskarżenia o niedostateczne sprawowanie opieki nad pozostałymi dziećmi, a Chajzer rozważał wyprowadzkę za granicę:
Później głośno wokół matki chłopca, która miała ostatecznie wyłudzić od fundacji pieniądze i przeznaczyć je na inne cele:
Po zakończeniu działalności charytatywnej Chajzer
ogłosił rozpoczęcie kolejnego etapu w swoim życiu
. Ogłosił też, że zaangażuje się w Fame MMA, po czym wycofał się z walk, ponadto przyznał się do tego, że
był
ćpunem
i
regularnie zażywał kokainę
. Przy okazji zamieszania wokół brania udziału w galach w sieci opisał siebie samego jako "sprzedajnego", nie kryjąc dumy: