Od niedawna w Karpaczu funkcjonuje
komunikacja zbiorowa
zarządzana prywatnie przez przedsiębiorcę Tadeusza Kalupę. Inicjatywa nie spodobała się lokalnym taksówkarzom, którzy twierdzą, że nowe autobusy działają "nielegalnie".
Choć pojazdy Kalupy są wypełnione po brzegi, pewne osoby nie chcą w swoim mieście komunikacji zbiorowej. W lipcu nieznany mężczyzna
podpalił dwa autobusy
. Poniesione straty wyceniono na 700 tysięcy zł.
- Monitoring zarejestrował mężczyznę, który podchodzi na parking od ulicy Nad Łomnicą i
podpala pojazdy, a przy okazji sam siebie
- wyjaśnia przedsiębiorca.
Kalupa podejrzewa, że za incydentem stoją miejscowi taksówkarze. Sprawę bada policja.
- Twierdzą oni, że jestem ich konkurencją. Twierdzą, że nie mam prawa bytu, no i zrobili zlecenie na mnie, żeby mnie spalić - dodaje.
Z kolei karpaccy taksówkarze zanieśli kilka dni temu petycję do urzędu miasta i do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w sprawie
zdelegalizowania nowej komunikacji zbiorowej
.
-
Jesteśmy w biedzie.
W urzędzie miasta nikt nic nie wie na temat przystanków, zezwoleń. A pan sobie wykonuje działalność - żali się jeden z taksówkarzy w rozmowie z Radiem Wrocław.
Inni rozmówcy radia twierdzą, że autobusy zabierają im klientów, a pokrzywdzeni mają być także Czesi, którzy mogą odpowiadać za podpalenia.
- Jeździ po przystankach czeskich, dlatego Czesi są bardzo wkurzeni i być może dlatego był ten problem, który zaistniał - stwierdza jeden z taksówkarzy.
W Karpaczu, w którym żyje 5 tysięcy mieszkańców, zarejestrowanych jest ponad 100 taksówek. Kalupa wyjaśnia, że komunikacja miejska jest potrzebna w mieście, a jego działalność była kontrolowana przez różne instytucje, które jednak nie stwierdziły nieprawidłowości. Przedsiębiorca zapowiedział, że nie ulegnie presji.