W kwietniu głośno było o sprawie Rosjanina Denis Lisowa
, który 7 lat temu
przyjechał do Szwecji
z żoną i najstarszą córką, obecnie 12-letnią Sofią. Później na świat przyszły jeszcze dwie córki 6-letnia dziś Serafina i 4-letnia obecnie Alisa.
Żona i matka dziewczynek zachorowała
i z podejrzeniem schizofrenii trafiła do specjalistycznego ośrodka.
W związku z tym rodziną zainteresowała się tamtejsza
opieka społeczna,
która stwierdziła, że dziewczynki powinny zostać umieszczone w rodzinie zastępczej, ponieważ
ojciec miał nie radzić sobie z opieką nad nimi.
Jako
rodzinę zastępczą wyznaczono imigrantów z Libanu, którzy mieszkali 300 kilometrów od ojca dzieci.
Dziewczynkom miało być trudno przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości i nowych zasad panujących w domu rodziny zastępczej, dlatego też
Lisow postanowił zabrać je i wrócić do Rosji.
Ostatecznie rodzinę
zatrzymała polska Straż Graniczna na lotnisku w Warszawie,
skąd chcieli się dostać do Rosji.
Szwedzi oskarżyli mężczyznę o porwanie dzieci i wystawili za nim europejski nakaz aresztowania
. Polski sąd jednak nie zgodził się na wydanie Lisowa.
Teraz mężczyzna wraz z trójką córek
wraca do Rosji.
Dziś na lotnisku Chopina w Warszawie przed odlotem do Moskwy
podziękował polskim władzom za pomoc:
- Jestem zadowolony, że w końcu nastąpił ten dzień, na który czekaliśmy, że możemy wrócić do domu - powiedział Lisow.
- Chciałem podziękować wszystkim, którzy nam pomogli, którzy nas wspierali w tej trudnej dla naszej rodziny sytuacji.
Szczególnie władzom, (…) które nie pozwoliły na rozłączenie naszej rodziny
- dodał.
Pełnomocnicy Rosjanina zapowiedzieli, że podejmą kroki prawne w kwestii naruszenia praw człowieka.
Żona Denisa Lisowa nadal przebywa w Szwecji.
-
Mam nadzieję, że będzie mogła wrócić do nas do domu
- powiedział.