Podczas jednej z konferencji prasowych w tym tygodniu
Szymon Hołownia
zapowiedział, że chciałby stworzyć w Sejmie tymczasowe
przedszkole
. Zapytania w tej sprawie biuro marszałka rozesłało już do wszystkich sejmowych klubów.
- Myślę, że jesteśmy w stanie taki rodzaj tymczasowego przedszkola posiedzeniowego zorganizować i na poziomie żłobka i na poziomie przedszkola (...). Wiem, jak czasami trudno jest spiąć godziny pracy opiekunki z godzinami pracy żłobka, przedszkola. Myślę, że
powinniśmy być na to otwarci.
Myślę też, że to miejsce na tym zyska, jeżeli będziemy sobie stale przypominali dla kogo to robimy - mówił.
Hołownia wyjaśniał, że - w zależności od zainteresowania - takie miejsce mogłoby działać zarówno w dni, w które odbywają się posiedzenia Sejmu, jak w inne, aby mogli skorzystać z niego również pracownicy Sejmu.
- Jeżeli się okaże, że zainteresowanie wśród posłów będzie duże i okaże się, że będzie też zainteresowanie wśród pracowników kancelarii, którzy tu czasami do późna muszą siedzieć, to
będziemy się zastanawiali nad rozwinięciem tego projektu
- mówił.
-
Nie chciałbym, żeby ktokolwiek kwestionował to, że posłanka czy poseł może z dzieckiem przyjść do Sejmu
, również wtedy kiedy trwają obrady. Po to jesteśmy matkami i ojcami, żeby zajmować się naszymi dziećmi wtedy, kiedy tego potrzebują - dodał.
Kilka dni temu Hołownia sam pochwalił się
wizytą córki w jego gabinecie
:
Wcześniej kontrowersje wywołała posłanka KO
Aleksandra Gajewska
, która zabrała do Sejmu swojego czteroletniego syna i została skrytykowana przez internautów twierdzących, że Sejm "to nie miejsce dla dzieci". Bronili jej jednak parlamentarzyści, zarówno z KO, Lewicy, jak i PiS.
"To, że ktoś ma problem z obecnością dziecka Aleksandry Gajewskiej w Sejmie, jest po prostu przygnębiające. Nie zauważyłam, żeby syn komukolwiek przeszkadzał w pracy (a siedzę na sali obrad dość blisko!). Trzeba sporo złej woli, żeby czynić z tego zarzut" - pisała Dorota Olko.
"Nie ma w tym nic złego ani wstydliwego i nie ma sensu robić z tego żadnej sensacji" - skomentował natomiast Łukasz Schreiber.
Sama Gajewska zwróciła natomiast przy okazji uwagę na to, że
w Sejmie nie ma odpowiednich warunków dla rodziców z dziećmi
.
- Nasz czas pracy jest nieregulowany, więc czasem nie mamy wyboru i musimy przyjść z dziećmi na posiedzenia. Sejm nie jest infrastrukturalnie, ani w żaden inny sposób przystosowany do potrzeb rodziców z dziećmi. A co w tym zakresie zrobić? Będziemy to wypracowywać z prezydium Sejmu - zapowiedziała w rozmowie z
Faktem
.
Poazała również, jak wygląda sejmowy pokój dla matki z dziećmi. Obok stolika do przewijania i fotela do karmienia znajduje się m.in. zmywarka, a obok schowek na akcesoria do sprzątania.
-
W każdej chwili ktoś może tu wejść.
Tak to wygląda w Sejmie, jeśli chodzi o podejście do osób, które chciałyby tu przyjść z dziećmi i móc wykonywać swoje obowiązki - mówiła.
Gajewska zabierała do Sejmu swojego syna również w poprzedniej kadencji, do pracy z dzieckiem przychodziło też wielu innych posłów i posłanek. Podczas ostatnich obrad nowo narodzoną córkę do Sejmu wzięła np. Karina Bosak.