Choć zarówno Unia Europejska i Stany Zjednoczone zajmują dosyć powściągliwe stanowisko w sprawie ostatnich wydarzeń na Białorusi, Łukaszenka wciąż straszy swoich obywateli interwencją Zachodu.
- Białoruś i Rosja użyją wspólnej grupy wojsk
w przypadku ataku zza zachodniej granicy.
Nie drgnie nam ani głos, ani ręka, ani noga
, żeby wspólnie powstrzymać każdego, kto się szarpnie na zachodniej granicy państwa związkowego - zapowiedział.
Dyktator wciąż przekonuje też, że polskie władze są zainteresowane Grodnem:
Łukaszenka straszy nie tylko interwencją wojskową, ale i sankcjami, które mają być odpowiedzą na ewentualne restrykcje ze strony Zachodu.
- Polacy i Litwini wysyłali przez nas towary do Chin i Rosji, to teraz będą latać lub handlować przez Bałtyk i Morze Czarne z Rosją - zagroził.
Łukaszenka zapowiedział też dodatkowe restrykcje dla Litwy, która w kwestii białoruskiej wyjątkowo aktywnie udziela się na arenie międzynarodowej.
- Poleciłem rządowi, by przygotował propozycję przekierowania wszystkich potoków handlowych z portów Litwy na inne.
Poprzewracało im się w głowach. Przywrócimy ich do pionu.
Zdaniem Łukaszenki tranzyt białoruskich towarów stanowi aż 30% litewskiego budżetu.