Jutro w Wielkiej Brytanii odbędą się przedterminowe wybory parlamentarne
. W sieci pojawił się
spot Partii Konserwatywnej
z
premierem Borisem Johnsonem
w roli głównej. Johnson o głosy wyborców postanowił zawalczyć
parodiując znaną scenę z filmu
Love Actually
.
Na wideo widać, jak Johnson odwiedza potencjalną wyborczynię, którą prosi, by udawała, że odwiedzili ją kolędnicy - tak jak w filmie.
Później
zaczyna wyciągać plansze, przekonując do siebie.
W oryginale plansze posłużyły do wyznania miłości, u Johnsona - do walki o głosy wyborców.
"Twój głos nigdy nie był ważniejszy"
, "Potrzebujemy tylko dziewięciu głosów więcej, by mieć większość", "
Przy odrobinie szczęścia, doprowadzimy do brexitu
", widzimy na wideo.
Wideo skomentował
w BBC Radio 4
Hugh Grant
, który w komedii grał zakochanego premiera Wielkiej Brytanii:
-
Myślę, że to jest nieźle zrobione, to jest wysokobudżetowa produkcja
. Jest jasne, że Partia Konserwatywna ma bardzo dużo pieniędzy.
Może na to poszły te wszystkie ruble?
- mówił aktor.
Później dodał: Trzymał kartę "Ponieważ w Święta mówi się prawdę". Zastanawiam się, czy spin doktorzy Torysów myśleli o tym, że taka karta nie wygląda najlepiej w rękach Borisa Johnsona.
To nie pierwszy raz w tej kampanii, kiedy fragment
Love Actually
został wykorzystany przez polityków.
Wcześniej to Hugh Grant "odtworzył" na żywo inną scenę z filmu, gdzie wraz z kandydatami opozycji
pukając do drzwi wyborców
przekonywał do głosowania przeciwko brexitowi i Johnsonowi.