Sejmowa komisja administracji i spraw wewnętrznych niespodziewanie poparła wczoraj weto Senatu w sprawie powołania
komisji ds. badania rosyjskich wpływów.
Teraz przepisy proponowane przez PiS, a które Senat ocenił jako niekonstytucyjne, wrócą pod obrady Sejmu. Rzecznik PiS
Rafał Bochenek
zapowiedział już, że jego partia będzie "konsekwentnie dążyła" do tego, aby komisja jednak powstała.
Jednym ze zwolenników powołania komisji od początku jest
Janusz Kowalski
. Gdy w kwietniu przepisy w tej sprawie uchwalił Sejm, poseł Suwerennej Polski zdradził, że ma nadzieję, iż "efektem pracy komisji będzie
postawienie Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu
".
- Uważam od ponad kilkunastu lat, że takie osoby, jak Donald Tusk powinny w ramach deputinizacji być rozliczone - mówił.
Dziś Kowalski pytany był przez dziennikarzy o to, kto powinien stanąć na czele komisji, jeśli ona powstanie.
- Najpierw musimy powołać komisję, a potem będziemy szukać najlepszych ludzi, którzy go rozliczą, Donalda Tuska - odpowiedział Kowalski. - Ja też mogę wejść do tej komisji, nie ma żadnego problemu, natomiast
dla mnie najważniejszą kwestią jest w tej chwili polityczne rozliczenie Tuska za jego współpracę z Putinem.
Dziennikarka Gazety Wyborczej dopytywała Kowalskiego, kogo jeszcze chce "skreślić z życia politycznego". Poseł zdradził, że poza Tuskiem powinien być to
Waldemar Pawlak
.
- Od kilkunastu lat to jest mój cel życiowy: wsadzić ich do więzienia.
Dziennikarka Wyborczej przypomniała Kowalskiemu, że kiedyś
"wręczał Tuskowi kwiaty"
. Nawiązała tym do słynnego zdjęcia z 2005 roku. W zeszłym roku przypomniał je sam Tusk:
- Pani redaktor, albo rozmawiamy poważnie, albo nie rozmawiamy poważnie - stwierdził w odpowiedzi Kowalski
. Jestem na tym zdjęciu, ale nie wręczałem żadnych kwiatów. To były kwiaty dla mnie od Donalda Tuska
. To są kwiatki na stole. Po prostu Donald Tusk dziękował mi za obecność jako przedstawicielowi ruchu antykorupcyjnego. Taka była prawda - powiedział.