Protestujący Pun Ho-chiu rzuca jajkiem w posterunek policji w Hong Kongu, 21 czerwca 2019 roku, fot. East News
31-letni mężczyzna Pun Ho-chiu
z Hong Kongu został skazany na
21 miesięcy więzienia za rzucanie jajami w posterunek policji
podczas
prodemokratycznych protestów
w Hong Kongu. Jest to jeden z najsurowszych wyroków wydanych przez sąd w ostatnim czasie w związku z dążeniem władz do powstrzymania politycznego sprzeciwu na terytorium Chin.
Wydająca w czwartek wyrok sędzia Winnie Lau powiedziała, że choć
"jajko nie jest bronią masowego rażenia
", to rzucanie takimi przedmiotami w posterunek policji
podważyło działania organów ścigania funkcjonariuszy i zagroziło społeczeństwu
.
Duża liczba oskarżeń, jak również
presja ze strony władz na wydawanie surowych wyroków, stawiają sędziów w niekomfortowej sytuacji.
Sędziowie nie wydający surowych wyroków postrzegani są jako pobłażliwi i sympatyzujący z protestującymi. W oświadczeniu wydanym w tym tygodniu, Hong Kongskie Stowarzyszenie Prawników przekazało, że
"ubolewa nad irracjonalnymi i niepohamowanymi atakami na sądownictwo i członków tej społeczności". Wezwało także media do zaprzestania spekulacji na temat politycznych przekonań sędziów
.
Hong Kong
od dawna
słynie z niezależnego sądownictwa i rządów prawa
, które odróżniają go od Chin kontynentalnych, gdzie sądy podlegają kaprysom rządzącej Partii Komunistycznej, a około 99% spraw kończy się wyrokiem skazującym na winę. Niezależność ta zyskała na znaczeniu zwłaszcza w kontekście wprowadzenia nowej ustawy o bezpieczeństwie, która coraz bardziej ogranicza prawa obywateli. W zeszłym tygodniu cała opozycja demokratyczna w Hong Kongu zrezygnowała ze swoich posad we władzach miasta po tym, jak rządzący w Pekinie chcieli usunąć kilkoro z nich.
Tymczasem nadawca z Hong Kongu RTHK przekazał w czwartek, że wszyscy
urzędnicy państwowi w Hong Kongu będą musieli złożyć przysięgę wierności.
Lokalne media podkreślają, że może to wpłynąć na upolitycznienie systemu sądownictwa.