Wczoraj wieczorem rosyjski opozycjonista
Aleksiej Nawalny
wrócił do Rosji
po kilkumiesięcznym pobycie w Niemczech, gdzie przechodził rekowalescencję po zatruciu nowiczokiem. Na lotnisku czekali na niego funkcjonariusze OMON-u. Samolot z Nawalnym został jednak przekierowany na inne lotnisko, a opozycjonista
został zatrzymany już podczas kontroli paszportowej.
O uwolenienie Nawalnego apelują przywódcy wielu państw, w tym
Mateusz Morawiecki.
Aresztowanie Nawalnego ma związek ze wyrokiem wobec niego z 2014 roku. Opozycjonista został skazany na 3,5 roku więzienia w zawieszeniu na 5 lat za rzekomą defraudację funduszy firmy Yves Rocher. Okres próby wobec Nawalnego skończył się 30 grudnia. Wówczas Federalna Służba Więzienna zwróciła się do sądu, aby
zmienił wyrok w zawieszeniu na bezwzględne wykonanie kary czyli pozbawienie wolności
.
Dziś około 12:30 czasu lokalnego rozpoczęła się
rozprawa
w sprawie Nawalnego. Prowizoryczną salę sądową zorganizowano w siedzibie komisariatu w Chimkach pod Moskwą.
-
Nie rozumiem, co się dzieje
.
Minutę temu wyprowadzono mnie z celi na spotkanie z adwokatami.
Przyszedłem tutaj, a tu odbywa się posiedzenie sądu. Jacyś ludzie nagrywają to na kamery, jacyś ludzie siedzą na sali. (...) Rozpatrywana jest kwestia umieszczenia mnie w areszcie na wniosek naczelnika policji - mówi Nawalny na nagraniu udostępnionym przez jego rzeczniczkę.
Sąd zdecydował, że
Nawalny trafi do aresztu na 30 dni.
Przed ogłoszeniem decyzji opozycjonista nagrał przemowę, która odbierana jest jako odezwa do narodu. Mówi w niej m.in. o "bandzie złodziei, która przez 20 lat grabiła kraj" i apeluje o wyjście na ulice.
-
Wzywam was - nie milczcie, sprzeciwiajcie się, wychodźcie na ulice.