Prezes NBP,
Adam Glapiński
skomentował wczoraj medialne doniesienia dotyczące
wysokich zarobków Martyny Wojciechowskiej
, rusycystki pracującej na stanowisku dyrektora Departamentu Komunikacji i Promocji. Według doniesień mediów, zarabia ona 65 tys., a nawet 80 tys. zł.
Ponieważ prezes
nie pojawił się na porannej konferencji
dotyczącej polityki płacowej, dziennikarze pytania zadawali mu podczas spotkania po zakończeniu posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej.
Glapiński stwierdził, że
dyskusja w mediach to "pastwienie się":
-
Czepiono się dwóch pań dyrektor
z nieznanych mi powodów
. To brutalne, prymitywne, seksistowskie pastwienie się nad dwoma matkami, nad ich dziećmi, nad ich rodzinami
- powiedział.
Dodał też, że 14 dyrektorów w NBP zarabia podobnie do Wojciechowskiej.
-
Martyna Wojciechowska, bo to na nią jest ta nagonka, nie wiem z jakiego powodu
, może też, że jakaś związana z PiS-em w swoim życiu jako radna,
ona jest wśród 14 dyrektorów, którzy zarabiają podobnie
. 14 dyrektorów, a według tego łącznego dochodu, to wśród 12. Specjalnie to sprawdzałem - tłumaczył.
Stwierdził, że
nie może podać konkretnej kwoty zarobków
, bo nie pozwala mu na to prawo. Żadne konkretne kwoty, poza średnią, nie padły też na porannej konferencji w sprawie płac.
PiS zapowiada
ustawę o jawności zarobków
NBP. Zapowiedziała to na Twitterze rzeczniczka partii,
Beata Mazurek
. Glapiński deklaruje, że podpisze ją "choćby obydwoma rękoma".
Tymczasem projekt ustawy o oświadczeniach majątkowych, która zezwalałaby na ujawnienie zarobków
został już złożony przez PO
.