fot. East News
Lekarz i działacz społeczny,
Bartosz Fiałek
, opublikował we wtorek na Facebooku post, w którym opisał,
z czym obecnie muszą mierzyć się polscy lekarze
.
"
System opieki zdrowotnej doszedł w wielu miejscach Polski do najwyższego w historii muru.
Budowli, której nie damy rady przeskoczyć ani obejść. Musimy się z nią zderzyć" - rozpoczyna wpis lekarz.
Fiałek informuje, że w wielu placówkach skończyły się miejsca dla nowych pacjentów.
"Zaostrzenie przewlekłej niewydolności serca oraz schyłkowa niewydolność nerek nie mogą zostać przyjęte i leczone są w szpitalnym oddziale ratunkowym. W SOR również kończą się miejsca, więc
wiele osób czeka na swoją kolejkę w poczekalni albo... w samochodzie przed szpitalem
" - czytamy we wpisie.
Lekarz porównuje sytuację na SOR-ach do
"permanentnego zdarzenia masowego"
, takiego jak wypadek autobusu lub pociągu.
"Pierwsze godziny pracy w szpitalnym oddziale ratunkowym, to niebywały stres, praca na 200, 300, a nawet 400 proc. normy. Pomimo pracy za 3 czy nawet 4 osoby, w końcu dochodzimy do granicy wydolności zespołu walczącego w SOR. Sznur karetek się wydłuża. A ja, z powodu bezradności, powoli gubię uczucie lęku. Nie czuję już niepokoju.
Wiem, że świata nie zbawię. Wiem, że nie wszystkim zdołam pomóc
" - opisuje swój stan Fiałek.
"Ogarniamy wszystkich, selekcjonujemy ich - w cięższym stanie najpierw, lżejsi później.
Obraz wojenny albo - co najmniej - zdarzenia masowego
" - dodaje.
Lekarz sugeruje wprowadzenie ostrego lockdownu.
"
Zamknięcie kraju natychmiast.
Stosowanie zasady DDDMW - dom (jeżeli nie musimy wychodzić), dezynfekcja, dystans społeczny (gdy wychodzimy), prawidłowe noszenie maseczek ochronnych oraz częste wietrzenie pomieszczeń" - zaleca.
Na koniec Fiałek dodaje, że "nie będziemy mieć scenariusza francuskiego, hiszpańskiego ani lombardzkiego".
"Jak na
mickiewiczowskiego Chrystusa Narodów przystało
, zasługujemy na własny scenariusz - połączenie powyższych, "Bombardzki"".