Od 4 sierpnia w
Trzemesznie
trwał
strajk generalny w fabryce
produkującej wełnę mineralną Paroc. W ramach strajku
wygaszono cztery piece
, które normalnie pracować przestają raz na pięć lat.
W fabryce zatrudnionych jest 800 osób.
Pracownicy domagali się
wyższych płac
, dodatków stażowych oraz zagwarantowania umów na czas nieokreślony.
Wczoraj w zakładzie pojawili się politycy lewicy, którzy mieli wesprzeć negocjacje związków pracowniczych działających w fabryce z jej zarządem.
Adrian Zandberg
podniósł, że
strajk pracowników kosztuje firmę więcej niż same podwyżki
dla nich:
Oficjalnie łączne koszty strajku nie są znane, jednak jak podaje
Wyborcza
przywrócenie jednego pieca do pracy to 1,5 mln zł
. Do tego mają dojść straty spowodowane przestojem w produkcji, bowiem z fabryki dotychczas codziennie odjeżdżało ok. 200 pełnych towaru TIR-ów.
Pracownicy zakładu przez rok negocjowali z zarządem podwyżki i zmiany standardów pracy. Ostatecznie jednak negocjacje spełzły na niczym. W związku z tym doszło do strajku.
Wczoraj odbyła się
kolejna tura negocjacji
, podczas której ostatecznie
doszło do porozumienia
. Pracownikom fabryki udało się wynegocjować
850 zł brutto podwyżki w dwa lata
(250 zł jeszcze w tym roku i po 300 zł w dwóch kolejnych latach), wzrost dodatków stażowych, obietnicę zawiązywania umów na czas nieokreślony już po roku pracy, pod warunkiem zdania egzaminu na operatora.
Oprócz tego zarząd fabryki ma przeznaczyć 300 tys. zł na świadczenia dla tych strajkujących, którzy wrócą do pracy niezwłocznie po podpisaniu porozumienia.