Na życzenie rozmówczyni pozostanie anonimowa, imię i niektóre szczegóły zostały zmienione. Marta pracowała w domu mediowym, gdzie zajmowała się kampaniami z udziałem influencerów.
* Wywiad przygotowaliśmy we współpracy z
RocketJobs.pl
- portalem pracy przyszłości
specjalizującym się m.in. w obszarach: marketing, social media, design, sprzedaż, finanse i inżynieria. Rocket Jobs podkreśla, że ma najwyższy odsetek ogłoszeń z widełkami płacowymi, dlatego jeżeli planujecie zmienić pracę, warto szukać nowej z nimi.
donald.pl: Jak nazywało się twoje stanowisko i czym się zajmowałaś?
Marta: Byłam "marketing specialist". Zajmowałam się kampaniami z udziałem influencerów, wydarzeniami, konkursami i tzw. branded content czyli treściami, w których pojawia się marka. Do tego monitoringiem mediów społecznościowych, czyli jak coś źle idzie i kampania jest krytykowana w internecie, to mam o tym wiedzieć i coś zrobić.
donald.pl: Brzmi jak bardzo dużo zadań, ile zarabiałaś? Spojrzeliśmy na orientacyjne ogłoszenia, wychodzi na to, że mogłaś mieć nawet 10 000 zł?
Marta: Nie, byłam szeregową pracownicą. Zarabiałam 3500 zł i to było takie minimum do utrzymania się w dużym mieście. Ale to było kilka lat temu i można było jeszcze za to przeżyć. Potem dostałam podwyżkę o 1000 zł i to był ewenement. Do tego płacili prestiżem i trochę mi to wtedy imponowało.
donald.pl: Co to znaczy? Jak się płaci prestiżem? I te 4500 zł to brutto czy netto?
Marta: Brutto. Ale też chodzisz do fajnego biura, masz multisporta. Firma robi wydarzenia, imprezy integracyjne i różne inne rzeczy, które ostatecznie kosztują dużo mniej niż przyznanie godziwych podwyżek.
donald.pl: Ale coś ci się chyba podobało?
Marta: Miałam 24 lata, wyglądało na coś, co może mieć przyszłość. Lubię kiedy przy czymś pracuję, mam pomysł na coś i to staje się rzeczywistością. Więc na początku mi się podobało. Potem przybywało mi obowiązków, nadgodzin, stresu i źle się czułam z tym, że nie byliśmy uczciwi wobec klientów.
donald.pl: Na czym ta nieuczciwość polegała?
Marta: Na wpychaniu klientom tych influencerów, czy to ma sens, czy nie. Niestety, taka agencja albo dom mediowy widzi influencera często tylko jako liczby, do ilu osób dociera. Oni się przykładają, starają, tworzą jakieś treści, czasem naprawdę fajne, ale są traktowani jak przestrzeń reklamowa. W skrajnych wypadkach było też kłamanie w żywe oczy albo naliczanie prowizji rzędu 40%.
donald.pl: Na czym polega specyfika pracy z influencerami? Czym się różni od zwykłego marketingu?
Marta: Powiedzmy, że ktoś się na czymś zna. Niech będzie, że na ślimakach. Robi o tym filmy, nagrywa i opowiada z pasją o winniczkach, ma przy tym charyzmę i poczucie humoru. Odbiorcy dobrze się bawią i dowiadują czegoś nowego. To tworzy uczciwy układ, w który mogą wejść klienci, chcący coś zareklamować. Niech to będą - zmyślam teraz - na przykład śpiwory z motywem skorupy. I taki influencer nagle za pieniądze klienta jedzie na specjalną wycieczkę, opowiada o jakimś egzotycznym ślimaku, używa też tego śpiwora i uczciwie mówi, że to materiał sponsorowany. To wtedy mamy win-win, wzorową współpracę, a dla mnie uczestnicznie w wymyślaniu i ogranizowaniu tego jest ciekawe.
donald.pl: A nie raziło cię, kiedy obsługiwałaś infuencera, który za jakąś reklamę zgarniał kilka albo nawet kilkanaście twoich pensji?
Marta: Nie. Skoro ktoś znajduje sobie jakąś niszę, wywalcza jakąś pozycję tworząc ciekawe treści, to niech ma. To też część jakiejś większej całości, dzięki takiemu sponsorowaniu odbyło się wiele wydarzeń kulturalnych i sportowych, które normalnie by się nie odbyły. A te wydarzenia też ktoś obsługuje: ja, technicy, osoby sprzątające, kierowcy.
donald.pl: A skoro lubisz być kreatywna i znasz tę branżę, to nie kusiło cię, żeby sama spróbować? A może próbowałaś?
Marta: Kusiło, ale chciałabym robić rzeczy porządnie, więc nie odważyłam się postawić wszystkiego na jedną kartę. Praca zawodowa dość mocno mnie pochłania i nie bardzo miałam energię działać po. Jeżeli pewnego dnia to zrobię, to będzie to przemyślane, z przygotowaniem, odpowiednim światłem, dobrą jakością dźwięku i na pewnym poziomie.
donald.pl: Jak do tego doszło, że już nie jesteś w tej pracy? Dlaczego wyleciałaś zamiast rzucić?
Marta: Bo cały czas wydawało mi się, że to moja wina, że jeszcze tylko ten ciężki tydzień, jeszcze ten kryzys i będzie z głowy. Dziś widzę, że po prostu byłam na straconej pozycji, zawalono mnie pracą ponad moje siły. Ciągła krytyka, ciągły stres. W efekcie dorobiłam się problemów z jelitami. Przez to, że tak dużo pracowałam, dorobiłam się nawet premii na niedługo przed zwolnieniem.
donald.pl: Problemów z jelitami?
Marta: Takich poważnych. Idąc gdzieś, musiałam pilnować gdzie jest kibel, musiałam na to brać poprawkę, nawet jak już tam nie pracowałam. Właściwie to żeby dojść do siebie musiałam postawić też na terapię i leki.
donald.pl: Brzmi kosztownie. Stać cię było na taką przerwę od pracy i regenerację?
Marta: Nie. Musiałam się zebrać i iść do następnej pracy, żeby mieć na życie i terapię. Następna już była w porządku i nadal jest ok. Nigdy wcześniej ani nigdy później nie miałam tak wyniszczającego doświadczenia. Łącznie musiałam dobre kilka tysięcy wydać na powrót do formy. Nie sądzę, żebym trafiła na złą branżę, po prostu trafiłam na złe miejsce.
donald.pl: Wiesz co dalej się dzieje z tym domem mediowym? Dlaczego to robili, przecież opłaca się mieć takich pracowników jak ty, zamiast ich zajeżdżać i szukać nowego?
Marta: Media to media i tu chciałabym postawić kropkę. Nowi ludzie zawsze się znajdą i taniej jest zatrudniać ciągle nowych. Zanim się wykończą, będą żyć marzeniami, energetykami i prestiżem. Dopóki się da, będą tak robić. Dodatkowo w czasie kryzysu ludzie są bardziej zdesperowani i nie chcą tracić pracy.
donald.pl: Jak znalazłaś nową pracę? Nie bałaś się, że zostanie ślad po tym, jak zostałaś wyrzucona?
Marta: Nie zostałam wyrzucona dyscyplinarnie, tylko "nie przedłużono umowy". Powiedzieli mi, że widzą mój kryzys i że "już się tu nie odbuduję", co brzmiało szczególnie śmiesznie przez to, że wcześniej dostałam premię.
donald.pl: A co powiesz komuś, kto uparł się, że będzie influencerem?
Marta: Powodzenia. Rób content o czymś. Dokształcaj się w technikach (montaż, grafika, copy). Rozwijaj wiedzę i szukaj źródeł o dziedzinie w której chcesz tworzyć. I czytaj umowy.
donald.pl Dzięki za rozmowę. I tradycyjnie poprosimy o poczucie humoru i ulubione memy. Jak nie zajmujesz się pracą, to co cię śmieszy i relaksuje?
Marta: Lubię ogólnie satyrę na życie w Polsce, taki humor bliżej życia codziennego. A z relaksujących rzeczy to ostatnio gram w Horizon Forbbiden West. Ma ładne widoczki, wszystko to co, było fajne w części pierwszej i można komuś wyjebać z dzidy.