fot. East News
W Kazachstanie od nowego roku
znacznie wzrosły ceny gazu ciekłego
, którym większość mieszkańców tankuje swoje samochody. Na początku stycznia cena za litr wyniosła 120 tenge (1,12 zł), czyli zdrożała o ponad 100% względem ceny z zeszłego roku (46-55 groszy). Podwyżki wywołały
protesty i zamieszki
w całym kraju.
2 stycznia w mieście Zhanaozen protestowało tysiące niezadowolonych ludzi. Manifestacje pojawiły się także w innych prowincjach Mangistau, zachodniej części Kazachstanu oraz w Ałmatach i Aktau. Policja zatrzymała dziesiątki osób.
Władze zdecydowały się na
obniżkę cen paliw do 50 tenge za litr
na terenie obwodu mangistauskiego, jednak deklaracja nie uspokoiła rozwścieczonych tłumów. Demonstranci domagają się
rozwiązania problemu korupcji, zmniejszenia bezrobocia i dymisji rządu
.
Dzisiaj spełniło się jedno z żądań mieszkańców.
Kasym-Żomart Tokajew
, prezydent Kazachstanu,
przyjął dymisję rządu
obarczając go winą za destabilizację sytuacji ekonomicznej w kraju. Do czasu powołania nowego rządu
Alikhan Smailov
, dotychczasowy wicepremier, będzie pełnił obowiązki premiera. Prezydent polecił również prokuratorowi generalnemu przeprowadzenie dochodzenia w sprawie zmowy cenowej dystrybutorów gazu i paliw.
Tokajew zdecydował się na
wprowadzenie stanu wyjątkowego
na terenach największych masowych demonstracji - w Ałmatach, największym mieście Kazachstanu, oraz w obwodzie mangystauskim. Obowiązuje tam godzina policyjna, a obywatele muszą oddać do depozytu broń osobistą. Władze zaczęły również blokować na terytorium całego kraju internet i sieć komórkową.
Tymczasem protesty trwają dalej, a mieszkańcy rozszerzyli swoje postulaty o odejście z polityki Nursułtana Nazarbajewa, szefa Rady Bezpieczeństwa. Jak informuje Reuters, właśnie
płonie ratusz w Ałmatach
. Świadkowie dodają, że na miejscu było słychać strzały. AFP donosi, że przed wtargnięciem do ratusza policja używała gazu łzawiącego i granatów hukowych.