Janusz Palikot
w ostatnim czasie ma problemy nie tylko finansowe, ale także i wizerunkowe. W związku z milionowymi długami biznesmen nie cieszy się zbyt dużą popularnością, a celebryci wskazują, że
współprace z nim były błędem
. Tak jest przypadku m.in.
Kuby Wojewódzkiego
, który stwierdził, że znajomość z Palikotem była jego "największym błędem inwestycyjnym zarówno w kwestiach biznesowych jak i ludzkich".
Janusz Palikot jednak nie odpuszcza i w ostatnim czasie
promuje swoją nową książkę
pt. Kulisy biznes-show, czyli jak wydałem 220 mln. Jakiś czas temu biznesmen do promocji książki
wykorzystał filmik
, który nagrał na spotkaniu z
Magdą Gessler
w jej restauracji U Fukiera. Na nagraniu można zobaczyć celebrytkę, która zachowywała się w bardzo
wulgarny sposób
.
Zachowanie Palikota bardzo nie spodobało się restauratorce, która miała od niego zażądać usunięcia filmiku z sieci. Nieoficjalnie pojawiły się także informacje, że celebrytkę skierowała sprawę na tory prawne. Na tym jednak Palikot nie poprzestał. W kolejnym nagraniu opublikowanym w sieci postanowił zdradzić widzom,
czy celebrytka pije alkohol
:
- Moim zdaniem nie. Zdarzyło jej się wprawdzie w zeszłym roku przyjść koło 11:30 do Młodej Polski [...] i zamówić
trzy schabowe i trzy litry piwa
i zjeść to i wypić, a to jednak moim zdaniem jest niezbity dowód na to, że ona z alkoholem nie przesadza, bo to jednak było piwo, a nie wódka - opowiadał.
Wczoraj w sieci pojawił się także
fragment promowanej książki
. Oczywiście główną postacią jest Magda Gessler. Palikot w ujawnionym fragmencie opowiada o
jednej ze wspólnych podróży
z celebrytką. Napisał, że restauratorka przed jednym z lotów miała symulować problemy z kręgosłupem, by móc przetransportować do Polski więcej towarów, które zakupiła w Hiszpanii:
"W ostatni dzień pobytu w Madrycie Magda postanowiła zabrać mnie na
targ
. Chciała zrobić zakupy na święta, był 22 grudnia. Kupowała owoce morza, które w Hiszpanii są głównym daniem wigilijnym. Po
kupieniu pięciu czy sześciu kartonów
różnych gatunków, różnych produktów, których w części nigdy wcześniej zresztą nie jadłem, poczułem się zaniepokojony. Niepokoiło mnie przede wszystkim to, jak my to ze sobą zabierzemy? Próbowałem uświadomić Magdzie, że mamy sporą ilość walizek, kilka kartonów z winem, teraz jeszcze dodajemy pięć czy sześć pudeł owoców morza. Byłem pewny, że
nikt nas nie przyjmie do samolotu
z taką ilością rzeczy" - opisuje Palikot.
" - Nie martw się, damy sobie radę - mówiła i kupowała też pomidory i sałaty. - A zobacz, jakie to jest fantastyczne, takiej sałaty w Polsce nie ma. Ten pomidor jest genialny! Chodź, jeszcze tutaj ci pokaże taki mały sklepik, w tym sklepiku są sery. Musisz wziąć te sery, bo to są sery, które król Hiszpanii jada!" - twierdzi biznesmen.
"
Siada w tym wózku i pchana przez tę wynajętą osobę z całym gigantycznym bagażem
i nami wszystkimi pchającymi te walizki i te wózki wkracza do samolotu przed wszystkimi innymi. Zajmujemy
wszystkie luki bagażowe
i nikt nie zwraca nam na to żadnej uwagi" - dodaje w swojej książce.
Tym razem Magda Gessler postanowiła zareagować. Wydała oświadczenie, w którym książkę biznesmena nazwała bajkami. Dodała, że atak na nią ma tylko nakręcić sprzedaż książki Palikota:
"
Bezprecedensowy atak na mnie
ma na celu wyłącznie
"nakręcenie" sprzedaży "książki"
pana Palikota, który - co nie jest tajemnicą - ma bardzo duże problemy finansowe. Uwierzyło mu lub powierzyło swoje pieniądze zbyt wiele osób. Sama staram się od prawie pół roku odzyskać pieniądze, które pan Palikot jest winien osobiście. Moja sprawa jest na etapie postępowania komornika. Wiem, że przeciwko panu Palikotowi prowadzonych jest kilkadziesiąt egzekucji na kwotę ponad 20 milionów złotych" - napisała restauratorka.
Gessler twierdzi, że fragmenty z życia prywatnego są obudowane kłamstwami, tak by książką była atrakcyjniejsza dla czytelnika:
"Przez swoją ufność stałam się prostym celem dla takich ataków. Dodatkowo nie izoluję się od ludzi - przeciwnie, chętnie pokazuję im mój świat i obdarzam kredytem zaufania. Tak też było lata temu z panem Palikotem. Gdy podałam mu pomocną dłoń. Chociaż niczym nie zawiniłam, dzisiaj płacę za to cenę. Fragmenty mojego prywatnego życia,
obudowane niewyobrażalną masą kłamstwa, mają być nowym "towarem" pana Palikota
, na który się państwo nabierzecie. Nie chcę nawet spekulować, co zmyślonego na mój temat pojawi się w "książce" zawierającej bajki pana Palikota" - stwierdziła.
Restauratorka dodała na koniec, że to jedyny jej komentarz do działań Palikota i treści zawartych w książce. Sprawą mają zajmować się jej prawnicy:
"W trakcie wszystkich lat swojej aktywności zawsze starałam się pokazać, że wartość buduje się na fundamentach prawdy i empatii, przyprawionych dobrem i energią, które dajemy innym. Kłamstwo i hejt zawsze będą mi obce i nie zamierzam się nimi zatruwać. Nie będę komentować również dalszych działań pana Palikota. To przestrzeń dla prawników"- dodała.