Dziś o 11 przed budynkiem
Ministerstwa Edukacji Narodowej
rozpoczęła się
pikieta nauczycieli
. Do stolicy przyjechali na nią strajkujący z całej Polski, łącznie ma być ich minimum kilkanaście tysięcy.
Na demonstrację przynieśli transparenty z napisami "Chcemy godnie zarabiać", "Podejmiemy znowu pracę, ale za godziwą płacę", "Niechaj rząd się obudzi i doceni mądrych ludzi" oraz biało-czerwone flagi.
Przemawiający do demonstrantów szef ZNP,
Sławomir Broniarz
, potwierdził, że
nauczyciele nie zrezygnują ze strajku
. Domagają się od premiera natychmiastowego podjęcia działań a nie "stwarzania pozorów otwartości na dialog".
-
Oświatowa bieda nie ma barw związkowych czy politycznych.
Od wielu miesięcy mówimy, że polska szkoła musi się zmienić. Musimy postawić na nauczycieli, którzy chcą jednego - godziwego wynagrodzenia - mówił.
Dodał też, że
"postulat 30-procentowego wzrostu wynagrodzenia jest czymś nieprzekraczalnym"
i związki zawodowe nie odstąpią od tego żądania.
Strajkujący nauczyciele krytykują też pomysł
"okrągłego stołu" w sprawie edukacji
, który ma odbyć się
w piątek na Stadionie Narodowym
. Możliwe, że Sławomir Broniarz w ogóle się na nim nie pojawi.
- Dyskusja o edukacji z udziałem kilkunastu tysięcy osób o różnych kwalifikacjach, zapatrywaniach
to jest taka być może współczesna wersja agory
, ale to nie jest klimat dla mnie. (...) W takiej formule
wydaje się, że tam nie będzie klimatu do spokojnej, rzeczowej rozmowy
, tam raczej będzie
wiec polityczny aniżeli spokojna rozmowa o edukacji
- powiedział.
Demonstracje nauczycieli odbywają się dziś
w całej Polsce,
m.in. w Krakowie, Szczecinie, Lublinie i Płocku.
Tymczasem autokary, które wiozły nauczycieli na demonstrację do stolicy, były zatrzymywane przez policję: