"Moi drodzy nie wiem, jak wy, ale ja bardzo nie lubię,
nie trawię ludzi, którzy robią łaskę, że muszą gdzieś pracować
. Sytuacja z wczoraj. Jechałem z jednej z podkrakowskich miejscowości do Krakowa i gdzieś tam na jakiejś wiosce pojechałem do sklepu, który na potrzeby tego filmu nazwijmy Ropuchuszką i już z daleka idąc do tego sklepu,
widziałem, że będzie grubo
, otóż przed sklepem stała typowa
niunia - patusiara z kiepem
, rozmawiająca przez telefon. Już z daleka widziałem, że ma problem, że idę coś kupić i wszystko byłoby okej, bo nic do niej nie miałem do momentu, jak powiedziałem dzień dobry. Pani mi nie odpowiedziała, a jak wszedłem w głąb sklepu, to słyszę za sobą taką gadkę: "muszę kończyć, bo ktoś kurwa przyszedł"" - relacjonuje Dziki Trener.
"Myślę: "o nie kurwa złotko, to się teraz pobawimy, ale po mojemu". Wszedłem na sklep, obejrzałem bułki, podtykałem banany, zobaczyłem tam jakie są jogurty, a słyszę, że jej tarabani coś telefon, ktoś do niej dzwoni, a ona nie za bardzo ma jak odebrać. Stoi za ladą, już zagotowana, ja sobie skręciłem, wróciłem na czasopisma, otworzyłem sobie tam Angorę, zacząłem czytać artykuł i ona zagotowana z tym dzwoniącym telefonem w ręku wychyla się zza lady i się pyta:
"Pan sobie ze mnie jaja robi? Czy bendzie pan coś kupywał?".
A ja się odwróciłem i mówię: "spokojnie proszę Pani moje decyzje zakupowe, konsumenckie będą podjęte w najbliższym możliwym terminie". Widzę, że ona nie zatrybiła, więc mówię tak: "bende kupywał". I tak postałem jeszcze chwilę, oczywiście ona stała z paczką kiepów w ręce. Pokręciłem się po tym sklepie, to trwało z 10 minut i podszedłem do niej i mówię:
"wie Pani co, ja Panią bardzo przepraszam, ale ja zapomniałem co mam kupić"
i wyszedłem. Idę do auta, wsiadam, a ona już
odpaliła nowego kiepa
, już gada przez telefon i patrzy się na mnie… I o kurwa, dwa razy mi nie trzeba było powtarzać. Wróciłem. Idę do niej i już z dwóch metrów mówię do niej: "wie Pani co, przypomniałem sobie, co mam kupić". Ona zgasiła tego świeżego kiepa, cała zagotowana, rozłączyła telefon, weszła do środka, a ja wziąłem banany, wziąłem jogurty, wziąłem Monstera, wodę, Angorę. Położyłem wszystko na ladę i
poczekałem, aż ona to nabije
i w momencie kiedy nabiła, taka wkurwiona, taka zagotowana, to powiedziałem: "wie Pani co, rany boskie, ja jestem taki strasznie dzisiaj roztargniony, ja Panią bardzo przepraszam, ale
ja po prostu zapomniałem portfela
" - opowiada Bodzioch.
"Zostawiłem jej to wszystko i
wyszedłem
. Nie wiem, jak wy, bo swoją drogą jak wychodziłem, miała za ladą otwartego Lecha, pije sobie piwko w pracy, nie wiem, jak wy, ale ja nie trawię ludzi pracujących w sprzedaży, którzy nie umieją się wysłowić, którzy nie umieją się zachować, którzy robią łaskę, że pracują, a do tego palą kiepy w progu sklepu, przez co wszystkie produkty, które my potem jemy, śmierdzą papierosami" - zakończył.