Wczoraj premier
Edouard Philippe
potwierdził, że rząd
tymczasowo wycofuje się z planowanej od 1 stycznia opłaty paliwowej
, która miała spowodować wzrost cen paliwa i była bezpośrednią przyczyną protestu "żółtych kamizelek".
Premier poinformował, że zarówno ten projekt, jak i inne budzące sprzeciw protestujących,
zostały zamrożone na okres sześciu miesięcy
. Głównie chodzi o trzy planowane przez rząd zmiany: zaostrzenia przepisów dotyczących kontroli samochodów z silnikami Diesla, zrównania opodatkowania oleju napędowego dla samochodów osobowych i ciężarowych oraz podwyżek cen prądu.
-
Żaden podatek nie zasługuje na to, by ryzykować jedność narodu
- powiedział premier. Koszt ustępstw rząd wycenił na
2 mld euro
.
Mimo tych zapowiedzi,
"żółte kamizelki" zapewniają, że nie przerwą blokad dróg i zapowiadają kolejne demonstracje na weekend
.
Ich postulaty są jednoznaczne. Mniej radykalni protestujący chcą
definitywnej likwidacji planowanych zmian
i wprowadzenia planu wyrównującego nierówności społeczne. Bardziej radykalni
otwarcie mówią o potrzebie dymisji Emmanuela Macrona
i całego jego rządu.
Protesty na francuskich ulicach, w tym blokady dróg, trwają od połowy listopada. Firmom transportowym przyniosły już
400 mln euro straty
. W związku z zamieszkami w Paryżu turyści odwołują rezerwacje w hotelach.
Według ministerstwa finansów
obroty rzemieślników w Paryżu
- piekarzy, rzeźników czy fryzjerów -
spadły o 70%, a sklepikarzy o 30-40%
. Minister gospodarki i finansów Bruno Le Maire zapowiedział przeznaczenie przez państwo
2,5 mln euro na odszkodowania
dla przedsiębiorców.