Dyskusję publiczną wokół list wyborczych
Koalicji Obywatelskiej
w dużej mierze zdominował temat poglądów dotyczących aborcji. Donald Tusk obiecał bowiem, że na listach KO nie znajdą się kandydaci, którzy nie popierają postulatu przerywania ciąży do 12. tygodnia. Tymczasem pod szyldem KO wystartuje chociażby
Michał Kołodziejczak
, który publicznie deklarował się jako przeciwnik aborcji.
Temat powrócił również za sprawą ogłoszenia kandydatury
Romana Giertycha
. Media szybko przypomniało, że były wicepremier i minister edukacji w 2007 roku nazwał aborcję zabójstwem. Wczoraj pojawiły się nieoficjalne informacje, że Giertych miał otrzymać od PO ultimatum:
"Roman Giertych dostał dodatkowy warunek: do środy ma się zdeklarować jako zwolennik ustawy liberalizującej aborcję. Jeśli tego nie zrobi, nie będzie go na świętokrzyskiej liście" - podawała
Gazeta Wyborcza
.
W międzyczasie Giertych opublikował wideo, na którym jego córka zapewnia, że "przypilnuje go", jeśli chodzi o prawa kobiet.
Dziś po południu kandydat KO opublikował natomiast długi wpis, w którym tłumaczy, że
"nie zmienia poglądu"
na temat aborcji, ale czasem jest ona "dopuszczalna".
"Ponieważ już wypowiedzieli się wszyscy na temat moich poglądów na aborcję, to czas na mnie. Poglądu w tej sprawie nie zmieniam.
Uważam aborcję za coś złego, choć czasem dopuszczalnego
(np. stan wyższej konieczności)" - pisze Giertych.
Dalej ocenia "wyrok Przyłębskiej" za "nieistniejący, zły, głupi i mający wyłącznie tragiczne skutki".
"Tragedia ta dotknęła kobiety, ale także zmieniła poglądy dużej części społeczeństwa. W wydaniu tego wyroku uczestniczyły osoby nieuprawnione, więc prawnie go nie ma. Tak naprawdę wydał go Jarosław Kaczyński" - wyjaśnia.
Tłumaczy też, że
"nie każda aborcja musi być penalizowana"
.
"Moim zdaniem są takie aborcje, które absolutnie powinny być penalizowane (chociażby skrajny i ostatnio głośny pomysł niektórych kandydatów Lewicy na aborcję przy porodzie) i takie które z pewnością nie powinny być penalizowane. Zakres tej penalizacji moim zdaniem najlepiej oddaje wyrok TK wydany przed laty przez nestora obecnej opozycji prof. Andrzeja Zolla. Był to funkcjonujący kompromis, który nikogo nie zadawalał, ale trwał i chronił nas przed konfliktem o te kwestie. Niestety ten kompromis został zburzony przez Kaczyńskiego".
Giertych uważa jednak, że te wybory "nie dotyczą usuwania ciąży tylko
usuwania grupy łamiących Konstytucję złodziei od władzy
".
"Jak to usunięcie się nie uda, to dyskusje światopoglądowe będą prowadzili Czarnek (opcja liberalna) i Rydzyk (opcja konserwatywna). Reszta nie będzie miała znaczenia. Donald Tusk jest przywódcą opozycji i tylko on może wygrać z PiS. Nikt inny nie ma na to żadnych szans. Umówiłem się z przewodniczącym Donaldem Tuskiem na określoną pracę, którą mam wykonać jako kandydat do Sejmu. Tak jak sam powiedział różnimy się poglądami, lecz mamy wspólną rzecz do wykonania - odsunięcie PiS od władzy, a ja podjąłem się kandydowania przeciwko prezesowi PiS. Tę walkę podejmuję dla kraju, ale i dla moich dziewczyn" - pisze.
Zapewnia, że ponieważ "ma w domu cztery kobiety", nikt "nie prześcignie go" w walce o ich prawa.
"O ich komfort, bezpieczeństwo, o to, aby państwo o nie jak najlepiej dbało i żeby żaden plugawy policjant czy prokurator nie wchodził w ich sprawy intymne. Po wyborach, jeżeli zostanę wybrany, to
będę lojalnym i przestrzegającym dyscypliny członkiem klubu
. To jest oczywiste, gdyż polityka to gra zespołowa".
Prosi też dziennikarzy, aby nie zajmowali się "szukaniem różnic" w zespole kandydatów KO.