fot. Facebook @IziGuma Zak / KSP
W połowie listopada
Łukasz Ż.
podejrzany o
spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej
w Warszawie usłyszał zarzuty dotyczące spowodowania wypadku samochodowego ze skutkiem śmiertelnym. Mężczyzna przyznał się do zarzucanego mu czynu, jednak odmówił składania wyjaśnień.
Łukasz Ż. trafił do
aresztu na warszawskiej Białołęce
. Już w listopadzie pojawiły się informacje, że mężczyzna sprawia tam problemy. Onet podawał, że zachowanie 26-latka pozostawia wiele do życzenia:
- Mężczyzna nie chce się zastosować do panujących w areszcie reguł. Zachowuje się ordynarnie w stosunku do funkcjonariuszy. Nie chodzi o agresję fizyczną, tylko bardziej werbalną.
Próbuje gwiazdorzyć, jest wyjątkowo bezczelny i butny
. Za swoje zachowanie i sprzeciwianie się panującym w areszcie zasadom, ma już dwa wnioski o zastosowanie kary dyscyplinarnej. A to dopiero początek, bo jest w warszawskim areszcie niecały tydzień - podkreślał informator Onetu.
Okazuje się, że perspektywa kar w areszcie śledczym nie jest straszna Łukaszowi Ż.
Mężczyzna nie pokornieje
. Odkąd przebywa w areszcie, otrzymał już
osiem wniosków o zastosowanie kar dyscyplinarnych
. Miał nawet obrażać strażników:
-
Wciąż był bezczelny i próbował kozaczyć. (...) Krzyczał do strażników: pie***** te wasze kary
- mówił informator Onetu.
Serwis ustalił, że wszystkie wnioski zostały już rozpatrzone. Miały zostać nałożone na niego dwie kary. Łukasz Ż. został pozbawiony możliwości
dostawania paczek przez 3 miesiące
. Z kolei druga
nałożona kara to pobyt w izolatce
. Nie dojdzie jednak do skutku, jeśli zachowanie aresztowanego poprawi się w ciągu miesiąca.
Kilka dni temu
Super Express
ustalił także, że Łukasz Ż. został niedawno przetransportowany z aresztu na warszawskiej Białołęce do więzienia w Siedlcach. Jak podaje dziennik, jest to zakład karny typu zamkniętego, przeznaczony dla skazanych mężczyzn, recydywistów penitencjarnych. Nie jest jednak jasne, czy ma to związek z jego zachowaniem. Jeden z informatorów
Super Expressu
miał jednak przekazać, że na pewno "nie trafił tam w nagrodę".
Przypomnijmy, śledczy ustalili, że w nocy z 14 na 15 września auto, którym kierował Łukasz Ż. na 5 sekund przed zdarzeniem jechało z prędkością 205 km/h i do momentu wypadku miała ona rosnąć do 226 km/h. Łukasz Ż. miał także w ręku trzymać telefon komórkowy i kręcić filmy. Ustalono także, że na krótko przed wypadkiem pomiędzy godz. 00:15 a godz. 1:00 wypił osiem kieliszków 40% wódki o pojemności 50 ml każdy.