fot. EastNews
W kwietniu, po miesiącach masowych protestów,
w Sudanie
po 30 latach obalono rządy prezydenta
Omara al-Baszira
. Jego odejście od władzy miało być zapowiedzią nowych, lepszych czasów. Tymczasem od ponad dwóch miesięcy w kraju trwa tragiczna w skutkach walka o władzę.
Tzw.
Rewolucja Chlebowa
zaczęła się w Sudanie pod koniec 2018 roku. Impulsem były dla niej
podwyżki cen jedzenia
, w tym chleba. Demonstracje szybko przerodziły się w
antyrządowy ruch
domagający się dymisji prezydenta. W odpowiedzi dyktator wprowadził stan wyjątkowy. Zaczął też stopniowo zrzekać się władzy, ale na własnych warunkach.
Po ustąpieniu prezydenta 11 kwietnia
władzę przejęło wojsko
. Wiele osób liczyło jednak na pokojową rewolucję i demokratyczne wybory. Jednym z symboli
"przebudzenia narodu"
i podkreśleniem charakteru zmiany jako pokojowej, cywilnej i mądrej, było to zdjęcie:
Ostatnie tygodnie to jednak walka sił wojskowych i dotychczasowych elit o udział we władzy. Na początku czerwca
załamały się negocjacje dotyczące przekazania władzy cywilom
, punktem spornym był m.in. okres, na jaki powołać pierwszy wspólny, cywilno-wojskowy rząd.
3 czerwca w ataku sił paramilitarnych
Rapid Support Forces
na obóz protestacyjny
zginęło ponad 100 osób
, a aż 700 zostało rannych. Od tego czasu
bojówki paramilitarne dręczą sprzeciwiających się władzom wojska
. Są kolejne ofiary śmiertelne, dochodzi do gwałtów, zarówno na mężczyznach, jak i kobietach. Lokalni lekarze potwierdzają, że zgłaszają się do nich kolejne zgwałcone osoby.
Dziś, pierwszy raz od kwietnia,
Omar al-Baszir był widziany publicznie
. 75-latek, który od kwietnia przebywa w areszcie, został
doprowadzony do prokuratury
. Ciążą na nim zarzuty o korupcję, ludobójstwo w Darfurze i inne zbrodnie. W jego domu zabezpieczone zostały pieniądze w różnych walutach, trzymane w workach na zboże.