W zeszłym tygodniu
Szymon Hołownia
potwierdził, że zgłosił
Romana Giertycha
jako kandydata do Senatu. Z jego wypowiedzi wynikało wówczas, że Giertych miałby wystartować w ramach tzw. paktu senackiego. Wczoraj prawnik i były minister edukacji sam poinformował, że zrezygnował z kandydowania, obwiniając za to Lewicę. Później zmienił jednak zdanie i ogłosił, że jeszcze nie podjął ostatecznej decyzji.
Nieoficjalnie od dawna mówiło się, że po stronie opozycji nie ma zgody co do startu Giertycha. On sam deklarował w maju, że chce wystartować do Senatu z okręgu podpoznańskiego. Tam natomiast 4 lata temu mandat uzyskała Jadwiga Rokitnicka z KO, która planuje walczyć o reelekcję. Jak podkreślano, to między innymi miało być przedmiotem konfliktu wewnątrz KO. W związku z tym pojawiły się głosy, że Giertych
wystartuje poza paktem senackim
, ale ten może nie wystawić przeciwko niemu swojego kandydata. Mówiło się też, że Giertych być może wystartuje w wyborach w Warszawie.
We wtorek
Magdalena Biejat z Lewicy
ogłosiła, że to ona będzi
e kandydatką paktu senackiego w Warszawie
.
- Chyba jednego dowiodłam w czasie tej kadencji, że nie boję się wyzwań. Kiedy zorientowaliśmy się, że z Warszawy nie ma w ogóle kandydatki kobiecej, stwierdziliśmy, że to jest jednak trochę oburzające - mówiła w TVN24.
Wczoraj na antenie TOK FM pytana o Romana Giertycha stwierdziła, że to
"nie jest dobry kandydat dla demokratycznego paktu senackiego"
.
- Gdyby się okazało, że pan Roman Giertych wystartuje poza paktem senackim a osoby z Koalicji Obywatelskiej, na zasadzie dżentelmeńskiej umowy nie wystartują w tym samym okręgu z paktu senackiego, to
wystawimy kontrkandydata
dla pana Giertycha - przyznała.
Wczoraj wieczorem Giertych poinformował, że
odmówił startu z paktu senackiego
, skoro Lewica i tak wystawi mu kontrkandydata. Zdradził też, że opozycja proponowała mu start z Olsztyna.
"W wyniku błędów w kampanii Lewicy kolejny sondaż pokazuje, że nie wchodzą do Sejmu, a prawie 5% elektoratu opozycji się marnuje, ale Lewica nie tym się zajmuje. Mają inne priorytety. m.in. skutecznie zablokowali mój start do Senatu w ramach Paktu. Zapowiedzi p. Zandberga i Biejat, że nawet gdybym się podjął startowania w okręgu wskazanym przez Pakt (proponowano mi Olsztyn), to oni i tak po cichu wystawią mi lewicowego kontrkandydata uczyniły mój start w takiej formule bezsensownym. Gdyż oznaczały, że Lewica stawia veto do tego stopnia, że w moim przypadku Pakt ich nie obowiązuje. Nie przeszkadzają im ludzie, którzy jeszcze niedawno byli w PiS. Nie przeszkadzają im ci, którzy głosowali nad ustawami jawnie antykonstytucyjnymi razem z PiS. Nie przeszkadzali im ci, którzy legitymizowali złodziejstwo i grabież. Przeszkadzam im ja" - napisał.
"W takiej sytuacji
moja odmowa startu z Olsztyna jest oczywista
, gdyż nie dość, iż musiałbym się zmierzyć z popieraną przez PiS senator niezależną (co jest trudniejsze niż z samym PiS), to miałbym jeszcze na plecach lewicowego kandydata, który by rozbijał głosy" - dodał.
Giertych przyznał, że startując przeciwko Lidii Staroń (kandydatka niezależna z poparciem PiS) miałby mniejszą motywację, bo jego intencją było "wystartowanie przeciwko PiS i zaangażowanie się w przypilnowanie, korzystając z mandatu senackiego, rozliczenia działaczy PiS za przestępstwa, których się dopuścili". Jak zaznacza,
"kwestia rozliczenia PiS to kwestia przyszłości Polski jako poważnego państwa"
.
Giertych narzeka, że Lewica "przez lata umizgiwała się do PiS", a teraz zorganizowała "nagonkę" na niego, a propozycja "startu z ekstremalnie trudnego okręgu" była "propozycją fikcyjną".
"Brak sukcesu natomiast osłabiałby mój postulat rozliczenia PiS. Dlatego dzisiaj przekazałem do Paktu moją ostateczną odpowiedź. Start w takiej formule, w której miałbym akceptować dla mnie wybór okręgu m.in. przez Lewicę, która jednocześnie zapowiada, że złamie formułę paktu i zrobi wszystko abym przegrał jest niemożliwy. Oznaczałby bowiem udział w grze, w której jeden z graczy z góry zapowiada oszustwo. Jestem pewien, że opozycja w tych wyborach wygra. I zrobię wszystko aby tak było. Niestety uważam, że
zwycięstwo opozycji odbędzie się wbrew Lewicy
, a przynajmniej jakiejś jej części. Oni bowiem robią tak jak w 2015 roku wszystko, aby ułatwić zwycięstwo PiS" - podkreślił.
Pod postem Giertycha pojawiło się wiele komentarzy namawiających go do kandydowania.
Leszek Miller
przekonywał go, aby wystartował z własnego komitetu, w podobnym tonie wypowiadał się
Tomasz Lis
. To skłoniło Giertycha do publikacji kolejnego wpisu, w którym ogłasza, że jeszcze nie podjął ostatecznej decyzji w sprawie startu w wyborach do Senatu.
"Do tej chwili czytałem te niezliczone komentarze na temat mojej rezygnacji z ubiegania się ze startu w ramach Paktu Senackiego. Większość z nich namawia mnie aby wystartował przeciwko kandydatowi PiS, a także kandydatce Partii Razem poseł Magdalenie Biejat, która wczoraj ogłosiła, że będzie startować do Senatu z miasta w którym żyję i pracuję już ponad ćwierć wieku - z Warszawy" - napisał.
Jak podkreślił, "nie czuje się w żaden sposób związany posłuszeństwem wobec decyzji paktu senackiego".
"Nie czuję się w żaden sposób związany posłuszeństwem wobec decyzji Paktu Senackiego skoro Lewica, Partia Razem i osobiście pani poseł publicznie deklarowali, że nawet gdybym wystartował z Paktu Senackiego to oni wystawią mi kontrkandydata. I tym samym zablokowali mi możliwość takiego startu. Skoro oni publicznie deklarowali łamanie ewentualnych ustaleń Paktu w którym uczestniczyli, to ja tym bardziej nie muszę się nimi specjalnie przejmować, skoro w nim przecież ani osobiście ani przez żadnego przedstawiciela nie uczestniczyłem. Póki co pan Zandberg z panią Żukowską i Biejat nie mają prawa przecież pozbawiać mnie praw obywatelskich" - wyjaśniał.
Dziękując za wsparcie Millerowi i Lisowi oraz "tysiącom internautów" zapowiedział, że decyzję w sprawie startu podejmie w ciągu najbliższych dni.
"Wydaje się, spoglądając na wyniki wyborcze w Warszawie, że nawet podział głosów opozycji dokładnie na pół nie skutkuje możliwością zwycięstwa PiS, ale muszę zlecić badania, abym w sumieniu był pewien, że taki wariant nie grozi. Najważniejsze jest bowiem pokonanie PiS, a nie osobiste ambicje.
Jeżeli badania te okażą się pozytywne to bardzo poważnie rozważę taki start.
Pani Magdalena Biejat jest osobą, która publicznie chwaliła się, że w wyborach prezydenckich w II turze w 2015 roku oddała głos nieważny. Odpowiada więc, na równi z wyborcami PiS, za wszystkie tragiczne konsekwencje karykaturalnej prezydentury Andrzeja Dudy, w tym te dotyczące praworządności i kobiet. Pani Biejat wielokrotnie w Sejmie wspierała PiS w głosowaniach. Jej lewicowość nie ma wyglądu Millera, tylko raczej Macierewicza z czasów, gdy ten biegał z koszulką ideologów komunistycznych. I nie przeszkadzała jej wspierać największego polskiego koncernu pod wodzą pana Obajtka. Nie ma żadnej gwarancji, że w godzinie próby nie przejdzie, jak jej koleżanka pani Pawłowska, do PiS" - stwierdził.
"Skoro Lewica zapowiadała wystawienie mi kandydata gdziekolwiek bym się nie wystawił, to przyznacie Państwo, że chyba wygodniej dla wszystkich byłoby aby nie musieli mnie szukać? Podejmę decyzję najpóźniej w środę w przyszłym tygodniu. Jeszcze raz dziękuję za te tysiące słów wsparcia".