Wczoraj podczas posiedzenia Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego podjęto decyzję o
zamknięciu szkół i uczelni wyższych
na dwa tygodnie. Rząd apeluje do dzieci i młodzieży, aby ten czas spędzić w domu, nie wychodzić i tym bardziej nie przebywać w zatłoczonych miejscach.
Odwołanie zajęć dotyczy również
uczelni medycznych
. Wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego
Wojciech Maksymowicz
apelował jednak do
studentów ostatnich lat medycyny
, aby zgłosili się do pomocy w walce z rozprzestrzenianiem się koronawirusa w Polsce.
Prof. Krzysztof Simon
, ordynator oddziału chorób zakaźnych we wrocławskim Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. J. Gromkowskiego i profesor Uniwersytetu Medycznego mówi w rozmowie z
Gazetą Wyborczą
, że we Wrocławiu
na żadnym oddziale nie ma studentów
.
- Nie ma studentów, wszyscy zostali wyekspediowani z tych budynków. Pan dyrektor Ponikowski podjął bardzo radykalną decyzję o przerwaniu zajęć, ale słuszną, bo zaniepokojenie studentów było duże, bali się wejść do budynku. T
o są przyszli lekarze, więc będą mieli do czynienia z dziesiątkami epidemii, dlatego trochę jednak było to zaskakujące
- mówi.
Komentuje też zachowanie studentów, którzy
świętują brak zajęć
, np. organizując spotkania towarzyskie.
- Tak samo nierozsądne jak odmowa przyjścia do tego obiektu studentów medycyny, którzy powinni zajmować się chorymi. My ich wycofaliśmy z sal i obiektów, gdzie są ci chorzy, ale powinni być na innych salach. Oni odmówili, bo się przestraszyli.
Nie tak powinien wyglądać etos lekarza
, jestem tym zaskoczony. To nie jest prawidłowe podejście,
w przypadku wojny ci studenci powinni być natychmiast włączani do walki z epidemiami, a nie pić piwo
na Wyspie Słodowej - mówi prof. Simon.