Od momentu wyborów na
Białorusi internet tam był już kilkukrotnie zablokowany.
Wszystko po to, by Białorusini mieli ograniczony dostęp do niezależny informacji, a także po to, by ograniczyć im umawianie się na antyrządowe protesty.
Bloomberg dotarł do informacji, z których wynika, że Łukaszence w wyłączaniu internetu
pomagała amerykańska firma Sandvine
.
Dziennikarze dotarli do zapisu telekonferencji Sandvine, podczas której jej menedżerowie przyznali się do dostaw na Białoruś technologii, która filtruje około
40 procent ruchu internetowego
.
Firma chwali się, że może zablokować nawet
150 mln stron internetowych
. Swoją ofertę Łukaszence przedstawiała już w maju tego roku.
10 lat temu USA nałożyły na Białoruś
sankcje, zgodnie z którymi Amerykanie nie mogą dostarczać na Białoruś towarów
, które pozwalają Łukaszence i jego współpracownikom na podważanie demokratycznych procesów lub działań demokratycznych instytucji.
Sandvine uważa, że nie naruszyło w żaden sposób amerykańskich przepisów.
Alexander Haväng , dyrektor ds. Technologii w Sandvine przyznaje, że Białoruś może używać ich sprzętu do blokowania internetu na Białorusi, jednak dodaje, że dostęp do określonych materiałów na stronach internetowych nie jest "częścią praw człowieka":
- Nie chcemy bawić się w policjanta.
Każdy suwerenny kraj powinien mieć możliwość ustalania własnej polityki dotyczącej tego, co jest dozwolone, a co nie
- przekonuje Haväng.