
fot. East News
W
Turcji
trwa
fala protestów
zapoczątkowana zatrzymaniem
burmistrza Stambułu Ekrema Imamoglu
. Polityk był spodziewanym kandydatem opozycji w najbliższych wyborach prezydenckich. Do aresztowania Imamoglu doszło w związku ze śledztwem w sprawie domniemanej korupcji i powiązań z terroryzmem.
Wczoraj protesty odbyły się
po raz siódmy
. Początkowo demonstranci wychodzili tylko na ulice Stambułu, z każdym dniem demonstracje rozlewają się na kolejne miasta. Wczoraj tysiące młodych protestujących ustawiło w nocy na jednej z głównych ulic
Izmiru
barykady z metalowych kontenerów na śmieci.
- Jesteśmy żołnierzami Ataturka - krzyczeli.
W pewnym momencie rozpoczęli także marsz w kierunku policji. Ta natychmiast odpowiedziała użyciem
armatek wodnych
.
Kilka tysięcy osób pojawiło się także na ulicach Ankary. Protestujący jak co wieczór pojawili się również w parku Sarachane w Stambule. Tam lider opozycyjnej Republikańskiej Partii Ludowej Ozgur Ozel wezwał do upublicznienia procesu Ekrema Imamoglu. Zwrócił się także do gubernatora Stambułu - urzędnika mianowanego przez rząd, by nie prowokował protestujących:
- Jeśli sprowokuje dziś pan ten tłum, zmienię plany na najbliższe dni i wezwę 500 tys. osób do przybycia w miejsce, które niepokoi pana najbardziej - mówił.
Po północy czasu lokalnego
policja wezwała tłum do rozejścia się
. Tak się nie stało, w związku z czym doszło do przepychanek ze służbami. Policja zepchnęła protestujących, którzy nie zastosowali się do poleceń na część ulicy przed siedzibą władz metropolitalnych Stambułu.
Zuzanna Krzyżanowska, analityczka ds. Turcji w Zespole Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej Ośrodka Studiów Wschodnich w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim na antenie RMF24 podkreśliła, że
nie wiadomo jak długo jeszcze potrwają protesty
, jednak już teraz można stwierdzić, że są one największe od 2013 roku. Dodała też, że tureckie władze są zaskoczone skalą wydarzeń:
- Wydaje się, że władza oczekuje, że protesty - prędzej czy później wygasną. Są doniesienia prasowe o użyciu gumowych kulek w kierunku demonstrantów, są armatki z wodą, więc protesty są rozpędzane. Nikt nie jest w stanie określić, na ile te procesy będą długotrwałe i na ile wpłyną na polityczny krajobraz Turcji w przyszłości - zauważa Krzyżanowska.
-
Władza jest zaskoczona skalą tych wydarzeń
, które właśnie obserwujemy na tureckich ulicach - komentuje.
Ośrodek Studiów Wschodnich przygotował także odcinek podcastu na ten temat: