Steven Seagal
, kiedyś słynący z występów w filmach akcji otwarcie demonstruje swoje poparcie dla Rosji i Władimira Putina. Gwiazdor ma rosyjskie obywatelstwo. Został też oficjalnym
przedstawicielem rosyjskiego MSZ
. Na początku roku Putin odznaczył Seagala
Orderem Przyjaźni
. 70-letni aktor akcji miał otrzymać odznaczenie za "wielki wkład w rozwój międzynarodowej współpracy kulturalnej i humanitarnej".
Teraz sympatyk Władimira Putina kręci
film dokumentalny
, w którym jak przekazał,
chce pokazać "całą prawdę" o "specjalnej operacji
wojskowej". Seagal wyjawił swoje plany podczas konferencji prasowej w Samarze. Aktor zadeklarował, że film pokaże "całą prawdę" o tym, co dzieje się wokół Ukrainy. Chce też pokazać, że to nie była rosyjska inwazja:
- W przygotowaniu jest film dokumentalny o wydarzeniach, które mają miejsce w strefie specjalnej operacji wojskowej, bo uważam, że to jest wielkie zadanie - pokazać nam i całemu światu, co tam się naprawdę dzieje, pokazać całą prawdę,
udowodnić i pokazać, że to nie była nasza inwazja, jak mówią inne państwa,
szczególnie przedstawiciele NATO, Stanów Zjednoczonych i innych krajów - powiedział Steven Seagal.
Aktor powiedział też, że odwiedzał tereny, na których toczy się "specjalna operacja wojskowa" i rozmawiał z wieloma żołnierzami, głównie rosyjskimi. Miał także rozmawiać z Ukraińcami. Seagal miał być zdumiony słowami Ukraińców, z którymi rozmawiał. Mieli oni deklarować, że w Ukrainie "nie ma nazistów".
Sympatyk Putina podczas konferencji prasowej dodał, że "99 procent" informacji o wydarzeniach w Ukrainie publikują w zagranicznych mediach osoby, które nigdy nie były w tym kraju:
- Najprawdopodobniej informacje te są tym osobom podsuwane przez ośrodki analityczne, które znajdują się w USA - ocenił aktor.