Wczoraj w Sejmie rozpoczęły się
prace nad projektem ustawy budżetowej na rok 2020.
Wniesiony do Sejmu pod koniec grudnia dokument zakłada
zrównoważenie wpływów i wydatków, które wyniosą po 435,5 mld zł.
W kontekście debaty na temat budżetu z mównicy sejmowej
wypowiedział się Adrian Zandberg,
który zapytał rządzących dlaczego, więcej środków przekazywanych jest na historię i IPN niżę na ochronę pracy:
- Szanowni Państwo,
w tym budżecie dusząc na siłę deficyt, zadowoliliście rynki finansowe kosztem niezrealizowanych potrzeb społecznych
i szczerzę mówiąc, jak patrzę na tą salę, to dziwi mnie kiedy widzę pana ministra Kowalczyka, który temu przyklaskuje, bo znałem go dotąd z nieco bardziej prospołecznej strony. Dziwie się, kiedy widzę pana posła Cymańskiego, który oddaje cześć neoliberalnemu bożkowi zerowego deficytu, ale jak widać funkcje ludzi zmieniają - powiedział Zandberg.
- O tym niepotrzebnym oszczędzaniu na zdrowiu i na szkołach mówiło już wielu posłów Lewicy. Ja chcę powiedzieć o innej kwestii skromnej, ale symbolicznej. Proszę Państwa w Polsce
inspektorzy pracy skarżą się na to, że mają niskie wynagrodzenia
, że brakuje im pieniędzy na działanie. Nawet tam, w inspekcji nie zadbaliście Państwo o porządne warunki pracy i nawet tam dzisiaj doprowadziliście do sytuacji, w której jest spór zbiorowy.
Efekt jest taki, że przez te wieczne oszczędności inspekcja jest mniej sprawna i mamy w kolejnych latach, co potwierdzają statystyki, coraz więcej "śmieciówek".
Tymczasem w tym budżecie proszę Państwa wydajecie na IPN więcej pieniędzy, niż na Państwową Inspekcję Pracy. Więc moje pytanie do ław ministerialnych, do ław PiS, jest bardzo proste, jak to jest proszę Państwa, że
na zakłamywanie historii macie pieniądze, a na ochronę pracy pieniędzy nie ma
- dodał.