Wczoraj informowaliśmy, że były poseł PiS
Łukasz Zbonikowski
dostał pracę w spółce Skarbu Państwa. Znany z upokarzania żony były polityk PiS został mianowany
prezesem Wojskowych Zakładów Inżynieryjnych w Dęblinie
, wchodzących w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej nadzorowanej przez Ministerstwo Obrony Narodowej.
Zbonikowski był bezrobotny od jesieni zeszłego roku. W listopadzie, po przegranych wyborach parlamentarnych zapowiadał, że zaczyna szukać pracy.
Jak podaje
Gazeta Wyborcza
, Zbonikowski miał
"wychodzić" sobie tę posadę u Jacka Sasina
.
- Dreptał, dreptał i wydreptał u Sasina.
Jarosław Kaczyński musiał dać na to zielone światło
- cytuje
Wyborcza
słowa polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Polityk napisał maila do
Gazety Wyborcze
j, w którym twierdzi, że
pracy nie dostał wcale dzięki politycznym koneksjom
.
"Oczywiście prezes Kaczyński jest wyrocznią i zrobi to, co uzna za stosowne, ale wystarczy poczytać, co mówili o mnie przedstawiciele PiS i jak "pożegnali" mnie z partii, by wiedzieć, że tu nie ma mowy o jakichkolwiek koneksjach i układach politycznych.
Czynniki polityczne nie grały tu roli
" - przekonuje Zbonikowski.
"Do 28 sierpnia zgłosiło się dziewięciu czy dziesięciu kandydatów, ponieważ szukałem pracy i spełniałem warunki, złożyłem wniosek. 19 sierpnia miałem rozmowę kwalifikacyjną przed radą nadzorczą, a 21 sierpnia rada poinformowała, że wygrałem" - dodał.
Były polityk PiS twierdzi także, że
ma odpowiednie kwalifikacje
na to stanowisko, ponieważ jego ojciec był wojskowym, a dawniej „cały Włocławek żył wojskiem”:
"Ojciec był wojskowym
, uzbrojeniowcem w pułku inżynieryjno-saperskim, a
cały Włocławek żył wojskiem
. Można powiedzieć, że
wyssałem tematykę 'z mlekiem matki'
" - podaje
Wyborcza.
W sieci pojawiły się także screnny warunków konkursu na prezesa WZINZ w Dęblinie, które już zniknęły z oficjalnej strony WZINZ: