Kamila Andruszkiewicz
, żona wiceministra cyfryzacji
Adama Andruszkiewicza
przekazała dziś, że
rezygnuje z funkcji prezesa Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu
. O jej nowym stanowisku pisaliśmy w zeszłym tygodniu, miała zarabiać na nim 175 tysięcy złotych rocznie.
W wydanym oświadczeniu Kamila Andruszkiewicz tłumaczy, że jej
decyzja o rezygnacji wynika z troski o "dobre imię Fundacji"
.
"Odnosząc się do publikacji medialnych na temat objęcia przeze mnie funkcji prezesa zarządu Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu S.A., oświadczam, że złożyłam rezygnację z tego stanowiska. W aktualnej sytuacji doszłam do wniosku, iż
wszystkie pozytywne działania Fundacji pod moim kierownictwem są i będą oceniane nie merytorycznie, a przez pryzmat mojej osoby
" - czytamy.
"Decyzja o rezygnacji z funkcji prezesa wynika z troski o dobre imię Fundacji i realizowanych przez nią zadań, m.in. działań charytatywnych, edukacyjnych czy patriotycznych. Pragnę również podkreślić, iż
eksponowane w mediach informacje na temat moich rzekomych zarobków były nieprawdziwe
" - tłumaczy Andruszkiewicz.
Ze strony internetowej fundacji zniknęło już nazwisko Andruszkiewicz. Pełniącym obowiązki prezesa został
Jakub Lechowicz
, dotychczas zasiadający w Radzie Fundacji.
Wczoraj Onet opublikował artykuł, w którym napisano, że
"wśród szeregowych posłów PiS rośnie irytacja z powodu nominacji dla żony Andruszkiewicza"
. Wskazywano również, że "trop" związany z zatrudnieniem Kamili Andruszkiewicz w fundacji ARP "wiedzie do premiera Mateusza Morawieckiego".