W niedzielę
Jarosław Kaczyński
odwiedził Inowrocław, żeby spotkać się z sympatykami PiS. Na salę nie zostali wpuszczeni przeciwnicy partii, którzy zgromadzili się przy Państwowej Szkole Muzycznej i zostali otoczeni przez policję. Funkcjonariusze
użyli gazu łzawiącego
wobec protestujących.
Grupa kilkudziesięciu osób przez większość czasu zachowywała się pokojowo - jedynie po zakończonym spotkaniu zaczęli wykrzykiwać do służb wulgarne hasła. Funkcjonariusze zdecydowali się jednak na użycie gazu, choć dopiero po fakcie poinformowali zgromadzonych o użyciu środków przymusu bezpośredniego.
- Podczas zabezpieczenia w Inowrocławiu policjanci wydawali polecenia i ostrzeżenia o użyciu siły fizycznej oraz miotacza gazu. Użycie tych środków umożliwia Ustawa z dnia 24 maja 2013 roku o środkach przymusu bezpośredniego - informuje mł. insp. Monika Chlebicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy w rozmowie z portalem Gazeta.pl.
Przedstawicielka bydgoskiej KWP twierdzi, że
protestujący nie reagowali na polecenia policji
, którzy wielokrotnie apelowali o zachowanie bezpiecznej odległości. Mieli podchodzić jeszcze bliżej i stawiać bierny opór.
- Policjant, oceniając na miejscu sytuację, zastosował gradację używanych środków przymusu od siły fizycznej, poprzez odepchnięcie, która nie przyniosła oczekiwanego rezultatu, do użycia ręcznego miotacza gazu - dodaje Chlebicz.
Rzeczniczka przekazała, że na polecenie Komendanta Wojewódzkiego Policji w Bydgoszczy służby kontroli prowadzą w tej sprawie postępowanie, które ma na celu wyjaśnienie wszystkich okoliczności. Zabezpieczono także nagranie z kamery funkcjonariusza.