Mateusz Kusznierewicz: "Zostałem twarzą "dobrej zmiany". Strasznie mnie boli ten nóż wbity w plecy"

Polska 100

Gazety Wyborczej

Zaprosiłem do mojego projektu większość najbardziej doświadczonych żeglarzy z Polski, mieliśmy zaangażować dużo młodzieży, do której przede wszystkim mój pomysł był skierowany, żeby pożeglowali z takimi sławnymi wilkami morskimi jak Zbyszek Gutkowski, Jacek Wysocki, Grzesiek Baranowski... I ja. Takie miałem marzenie. I większość kolegów pomysł chwaliła, ale media przytaczały wypowiedzi tych, którzy skarżyli się, że projekt pochłania tyle środków, a oni nie dostali nawet tysiąca złotych na szkolenie swoich podopiecznych albo rozbudowę swojego ośrodka żeglarskiego.

Dzisiaj przyznaję, że to

, żeby wiązać się z organizacją, która w DNA ma politykę. Byłem świadomy ryzyka, ale wziąłem je na klatę i teraz za to płacę. Ale jestem Polakiem, zawsze byłem patriotą i nie zmieniłem obywatelstwa i kraju, żeby było łatwiej.

Strasznie mnie boli ten nóż wbity w plecy, to odcięcie od mojego projektu. 

Mój projekt dał powód do tego, żeby walić z najcięższych dział w Polską Fundację Narodową i osłabić obóz rządzący. Specjaliści od PR-u powiedzieli mi, że utrafiliśmy w najgorszy czas, bo poza tym, że Fundacja miała i ma złą passę i prasę, to jeszcze wybuchła afera z premiami dla ludzi władzy, nas jakoś do tego przykleili i walili jak w bęben z prawej i z lewej strony.

.

.

 Nie wyobrażam sobie, żebym mógł pracować jeszcze z ludźmi z Polskiej Fundacji Narodowej. Zarzucili nam niegospodarność środkami, które nam przekazali. Poczuliśmy się jak złodzieje, oszuści. Teraz mamy już raport, że wszystko jest w porządku, a wyssany z palca zarzut był pretekstem do zakończenia współpracy. Zrzucili na mnie winę, znaleźli sobie kozła ofiarnego, ale ludzie na szczęście dostali pieniądze za pracę.