fot. East News
Przewodniczący parlamentu na Sri Lance Mahinda Yapa Abeywardana poinformował, że w najbliższą środę
13 lipca prezydent tego kraju Gotabaya Rajapaksa zamierza ustąpić z urzędu
. Właśnie o to walczyli demonstranci, którzy w sobotę przeprowadzili szturm na budynki rządowe, banki czy willę prezydenta.
Sri Lanka właśnie zmaga się z największym od uzyskania niepodległości kryzysem gospodarczym. Inflacja obecnie wynosi tam niemal
55 procent
. Choć do dymisji podali się już wszyscy ministrowie, obywatele żądali, aby stanowisko opuścił prezydent, który jest członkiem faktycznie rządzącego krajem klanu.
Sobotnie przedpołudniowe protesty zapiszą się jako jedne z największych w historii Sri Lanki - na ulice wyszło tysiące ludzi. Strajkujący
wdarli się do rezydencji Rajapaksy
, gdzie znaleziono kilkadziesiąt plików z banknotami.
Protestujący dostali się również do
posiadłości premiera Ranila Wickremesinghe i ją podpalili
, w związku z czym zatrzymano trzy osoby. Splądrowano też willę należącą do siostrzeńca premiera Sri Lanki.
W niektórych miejscach policja gazu łzawiącego i armatek wodnych przeciwko demonstrantom, oddano też kilka strzałów w powietrze. Dodatkowo rządowe służby pobiły 11 dziennikarzy, którzy relacjonowali zamieszki.
Łącznie
ponad 100 osób zostało rannych
, a dziesiątki aresztowano: