Kilkanaście dni temu Sejmie odbyło się głosowanie w sprawie
powołania komisji ds. Pegasusa
. Ma ona zbadać legalność, prawidłowość i celowość czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych z wykorzystaniem Pegasusa m.in. przez rząd, służby specjalne i policję w okresie od 16 listopada 2015 roku do 20 listopada 2023 roku.
Przypomnijmy, pod koniec 2021 roku agencja Associated Press poinformowała, że
Krzysztof Brejza
, wówczas senator Koalicji Obywatelskiej, miał być kolejną osobą z Polski
szpiegowaną
za pomocą systemu Pegasus. AP potwierdziło, że wcześniej hakowano również telefony
Romana Giertycha i prokurator Ewy Wrzosek
.
Wygląda na to, że Pegasusem inwigilowano także wiele innych osób.
Sędzia Wojciech Łączewski
, który w 2015 r. nieprawomocnie
skazał Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika
na kary 3-letniego więzienia w związku z ich działaniami przy aferze gruntowej twierdzi, że on również po wydaniu wyroku
był inwigilowany.
Sędzia w rozmowie z Onetem powiedział, że o tym, że był inwigilowany dowiedział się od Romana Giertycha:
- W 2019 roku od mec. Romana Giertycha dowiedziałem się, że byłem inwigilowany za pomocą ofensywnego systemu Pegasus od 2016 do 2019 roku.
Nie zawiadomiłem o tym prokuratury, bo - powiedzmy sobie szczerze - kto wtedy rządził?
Także w prokuraturze? PiS i ludzie Zbigniewa Ziobry, więc takie zawiadomienie nic by nie dało - podkreśla Wojciech Łączewski.
Sędzia stwierdził, że za wykorzystywanie tego oprogramowania wobec ludzi, którzy byli niewygodni politycznie dla władzy, powinno się trafić do więzienia:
- Nie wolno naruszać przepisów prawa w imię "wyższych celów", które oni - panowie Kamiński i Wąsik - wyznawali. Te "wyższe cele" to było pognębienie przeciwników politycznych przez osoby, które co do zasady bezwzględnie powinny być apolityczne. Nie ścigali tym Pegasusem terrorystów, nie ścigali osób, które mogą się posługiwać terrorem. O nie. Oni używali działań ofensywnych w stosunku do polityków, którzy byli z przeciwnej opcji politycznej - wskazuje.
- A takich narzędzi nie wolno używać wobec kogokolwiek, z wyjątkiem terrorystów, po to ten Pegasus w końcu powstał. A oni, zanim go kupili, za pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości, to mieli system Gallileo, kupiony z Włoch. Potem przyszedł Pegasus, a gdy Izrael nie przedłużył Polsce licencji na jego używanie, to kupili, także z Izraela, system Predator. I nim się w ostatnim czasie posługiwał - podsumowuje Wojciech Łączewski.
- Zasada działania tych systemów była i jest taka sama. Nie tylko pozwalają przełamywać zabezpieczenia na urządzeniach także osób prywatnych, ale dają też możliwość wgrywania w te urządzenia treści, których nigdy na nich nie było. Słowem, jest to cyberbroń ostatecznego rażenia, której politycy nigdy nie powinni dostawać do zabawy. A tak to w Polsce wyglądało - podsumował.