fot. East News
W środę przed Sądem Rejonowym w
Piotrkowie Trybunalskim
rozpoczął się proces
Kamila Durczoka
, który w lipcu 2019 roku
spowodował kolizję drogową. Dziennikarz był pod wpływem alkoholu, miał 2,5 promila w wydychanym powietrzu.
Według prokuratury przejechał autostradą 370 km, ze średnią prędkością 140 km/h. W miejscu, w którym doszło do kolizji było ograniczenie do 70 km/h.
Durczok "rozliczył się" z tym wydarzeniem na Twitterze:
Podczas rozprawy
przyznał się do prowadzenia samochodu pod pływem alkoholu, jednak nie przyznał się, że swoim zachowaniem sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym.
W sądzie odczytano wyjaśnienia, które Durczok złożył podczas śledztwa.
"Nie pamiętam, kiedy położyłem się spać, ale było już ciemno. 26 lipca obudziłem się ok. godz. 6-7, wtedy wypiłem duże piwo i istotną część drugiego dużego kufla. Poczułem się znacznie lepiej. Nic nie jadłem, wyjechałem między godz. 8-9. Jechałem w towarzystwie kobiety o imieniu Karolina, którą poznałem pod Krakowem. (...) Prowadziłem samochód i nie było żadnego momentu, w którym Karolina prowadziła samochód".
"Czułem się na tyle dobrze, że wydawało mi się, że jadę z właściwą prędkością. (...) W mojej ocenie nie przekroczyłem dozwolonej prędkości".
Do dojechania na pachołek (który potem uderzył w inne auto) miało dojść w momencie kiedy dziennikarz sięgnął po dzwoniący te
l
efon.
Dziennikarz nie chciał rozmawiać z mediami. Wydał tylko krótkie oświadczenie.
"Dziś z całą ostrością i wyrazistością dociera do mnie fakt, jak bardzo niewytłumaczalne i nie do usprawiedliwienia było to zdarzenie. To się zwyczajnie nie miało prawa zdarzyć, ale się jednak zdarzyło. Staję przed wysokim sądem z pełną świadomością tego, że za to, co zrobiłem, muszę ponieść karę, powinienem ją ponieść i tę karę poniosę. Od tamtego momentu chciałem przeprosić i przepraszam wszystkich, którzy moim zachowaniem poczuli się najnormalniej w świecie zbulwersowani, wzburzeni. Nie myślę tylko o tych, którzy mnie krytykowali po tym, co się wydarzyło. Myślę o moich bliskich, przyjaciołach, myślę wreszcie o moich widzach czy czytelnikach".
Grozi mu do 12 lat więzienia.