Maję H. poznaliśmy przez wpis, który podesłało nam kilkanaście osób jako wart zwrócenia uwagi. W Onecie pojawił się
reportaż
o samobójczej śmierci nastolatka i systemowej wręcz walce z osobami transpłciowymi. Maja w
swoim komentarzu
odpowiedziała na
stanowisko
posła Roberta Winnickiego.
Donald.pl: Do rzeczy, bo jak LGBT to zaraz ekologizm, tak czytaliśmy w internecie.
Majka: Tak, jestem weganką od dwóch lat xD
Donald.pl: Mieszkasz w Warszawie albo innym dużym mieście?
Majka: W Warszawie od kilku lat, wcześniej w Krakowie, pochodzę z Podkarpacia.
Donald.pl: I jesteś transpłciowa, czyli T z LGBT.
Donald.pl: Z Warszawy, wegetarianka, tęczowa. Czyli mamy komplet, jesteś tą ideologią LGBT. Przyznajesz się?
Majka: Jak Sorosa kocham, tak. Z tą Warszawą to niby oczywistość, ale myślę, że warto dodać, że osoby nie pasujące do hetero normy do większych miast emigrują poniekąd też dla własnego bezpieczeństwa.
Donald.pl: Mówisz, że pochodzisz z Podkarpacia.
Majka: Tam spędziłam pierwsze 20 lat życia, teraz mam 30.
Donald.pl: I co sprawiło, że postanowiłaś być ideologią LGBT i czyhać na polskie dzieci? Macie gdzieś jakąś siedzibę, tajne spotkania? I czemu nie na Podkarpaciu? Źle ci tam było?
Majka: To są trudne pytania. Na Podkarpaciu faktycznie było mi źle, ale to dlatego, że ogólnie te pierwsze dwadzieścia lat mojego życia były dosyć hardcorowe pod względem emocjonalnym, miejsce samo w sobie nie było tego powodem, co najwyżej dodatkowym czynnikiem pogarszającym sytuację.
Wyjechałam do Krakowa na studia, więc samo województwo czy to, że mieszkałam na wsi, nie było jedynym powodem tej decyzji.
z fanpage Fiksacje Seksualne Prawicy
Majka: To, że w Krakowie urzędował wówczas lekarz prowadzący korektę płci, którego próżno było szukać np. w Rzeszowie, też nie było bez znaczenia. Kiedy zaczynałam całą tę historię z korektą płci, czyli w 2010 roku, lekarzy gotowych podjąć się wypisywania recept osobom transpłciowym nie było wielu, w mojej okolicy najbliżej był Kraków, czyli jakieś 160 kilometrów do najbliższego specjalisty
Donald.pl: Napisałaś taki
długi wpis na Facebooku
, który podesłało nam kilka osób. Między innymi o dorastaniu i myślach samobójczych. Co byłoby potrzebne, żeby było mniej hardcorowo?
Majka: Myślę, że najważniejsza jest zmiana sposobu, w jaki wypowiadamy się o inności. Kiedy byłam dzieckiem czy nastolatką, brakowało informacji, a inność była tępiona od zarania dziejów. Wydawałoby się, że po tych dwudziestu czy dziesięciu latach sytuacja będzie lepsza i będzie teraz pora na edukację i ułatwianie ludziom urzędowo-medycznych spraw. Tymczasem, przypominając sobie wypowiedzi polityków, konserwatywnych publicystów czy hierarchów kościelnych z ostatnich lat, można dojść do wniosku, że cofnęliśmy się jako społeczeństwo dobre kilka kroków. Kiedy dorastałam, potrzebowałam informacji, żeby rozumieć, co się ze mną dzieje, dlaczego jestem inna niż inne dzieci i dlaczego to, że jestem inna, jest ok.
Potrzebowałabym też, żeby moi rówieśnicy wiedzieli, że moja inność nie jest powodem, dla którego można się nade mną znęcać. Gdybym dziś była nastolatką czy dzieckiem, to nie ja i rówieśnicy potrzebowalibyśmy edukacji, ale osoby publiczne.
Donald.pl: Ile było osób w twojej klasie? Tak mniej więcej, kiedy byłaś już nastolatką?
Majka: W gimbazie 20 osób, w liceum ze 30.
Donald.pl: Sporo, ale bywają większe. Czy była taka ogólna kultura dokuczania sobie nawzajem, czy akurat ty miałaś wyjątkowo ciężko?
Majka: Tak prawdę mówiąc, to nawet nie powiedziałabym, żebym miała wyjątkowo ciężko. Nie byłam nigdy pobita, nie podtapiano mnie w kiblu, nie wymuszano pieniędzy. Nie mówię, że wyzwiska czy popychanie na korytarzu było czymś normalnym, bo oczywiście, że zostawia to ogromne piętno, ale przerażające jest to, że może być i często jest dużo gorzej. U mnie największy problem był jednak w podstawówce i gimnazjum, kiedy byłam już bardziej dorosłą nastolatką i poszłam do liceum, szłam tam trochę z czystą kartą. Po latach bycia pośmiewiskiem dotarło do mnie w pewnym momencie, że jeśli będę się wygłupiać i wszystko obracać w żart, będę miała pewną kontrolę nad tym, skąd weźmie się śmiech rówieśników. Śmiali się ze mnie, bo byłam śmieszna. W klasie w liceum byłam już swego rodzaju gwiazdą, wiecznie rozśmieszałam ludzi. Agresja się skończyła, na jej miejsce wskoczył w pełni zaawansowany konflikt wewnętrzny.
Donald.pl: Co to znaczy zaawansowany konflikt wewnętrzny? Chęć obrażania papieża? Joga, jazda na rowerze?
Majka: Kiedy byłam dzieckiem, chyba podświadomie wiedziałam, że powinnam była być dziewczynką, że coś ewidentnie jest nie tak, ale po prostu nie miałam wiedzy, żeby stwierdzić, skąd się to wzięło i jak to nazwać. Potem musiałam wyprzeć tę inność, żeby przetrwać. Kiedy byłam już nieco starsza i bardziej świadoma, a także z bagażem ciężkich przeżyć z dzieciństwa, wypieranie tego, że jestem trans, było coraz trudniejsze. Kiedy jakimś cudem nauczycielka na jednej z lekcji pokazała klasie materiał o transpłciowości, pękłam. Nie byłam w stanie dłużej udawać przed sobą, że wszystko jest w porządku i jestem po prostu chłopakiem. Musiałam zdecydować, czy chcę zacząć planować korektę płci, czy umrzeć. Wybrałam pierwsze.
Also, co do papieża, to nie ja zaczęłam.
Donald.pl: To nie ty zaczęłaś obrażać?
Majka: Można by napisać książki o tym, jak bardzo dogmaty Kościoła katolickiego krzywdzą młode osoby LGBTQ, które słyszą z ust tych szanowanych, wykształconych ludzi, że ich jestestwo jest grzechem
Donald.pl: Czy to jakoś się wiąże z tym, że pojawiają się takie rzeczy jak
cipkomaryjki
albo Maryja z tęczową aureolą?
Majka: Oczywiście. Nikt nie czułby potrzeby sięgać po jakieś artystyczne prowokacje, gdyby nie opresja ze strony Kościoła. Odłóżmy na chwilę rozmowę o tym, czy podoba nam się pseudoprocesja z cipką i odpowiedzmy raczej na to pytanie: czy większym ciosem w godność i człowieczeństwo grupy społecznej jest
a) przedstawienie świętej postaci w sposób, który sprawia, że osoby wyznające konkretną religię czują się urażone
b) konsekwentne nauczanie w szkołach, kościołach i w mediach w większościowo katolickim państwie, że bycie osobą LGBT nie jest normalne, da się "leczyć" i jest grzechem? Czy gdyby Kościół mówił te same rzeczy o Żydach, czy związkach mieszanych rasowo, czulibyśmy, że można postawić takie osądy naprzeciwko Maryi z pacyfką i powiedzieć, że to są równorzędne "ataki"?
Donald.pl: Jeżeli odpowiemy na to pytanie, to wyjdzie, że ataki Kościoła są znacznie silniejsze, ale wtedy wciąż mamy do czynienia z dwoma atakami.
Majka: One są kompletnie niesymetryczne. To tak jakby mówić, że bite dziecko, które kopnęło rodzica, jest równie winne co rodzic. Dopóki Kościół katolicki nie przestanie rozsiewać na temat osób LGBTQ informacji niezgodnych z nauką i nie przestanie zwalczać praw człowieka - bo tym są prawa osób nieheteronormatywnych - nie widzę sensu, żeby dywagować na temat słuszności artystycznych prowokacji, nawet jeśli prywatnie sprawiają, że przewracamy oczami.
Donald.pl: Czyli przy nasileniu lania i propagandy w ostatnim czasie możemy spodziewać się następnych kopniaków. Z gniewu, bezsilności albo podobnych emocji.
Majka: Kościół ma w Polsce ogromne znaczenie, ogromny autorytet zarówno wśród zwyczajnych obywateli, jak i osób publicznych jak politycy Jeśli dekada po dekadzie, pokolenie po pokoleniu osoby LGBTQ są wychowywane w duchu katolicyzmu i same muszą dojść do tego, że są w porządku i nie muszą żyć w "czystości", to naprawdę nie da się tego porównać z tym, że ktoś wyszedł na marsz równości z cipkomaryjką.
Porównujemy pojedyncze akty pojedynczych osób i systemową dyskryminację ze strony największej religii na świecie. To dwie kompletnie różne rzeczy.
Donald.pl: Czujesz się odpowiedzialna za takie akcje? Bo z jednej strony społeczność LGBT to nie jest organizacja, w której każdy odpowiada za każdego, a trochę tak, przynajmniej tak przedstawiają to niektóre media. Wiesz, jakbyś dziś ukradła ziemniaka, to jutro byłoby "LGBTQ chcą teraz zabrać Polakom ziemniak", wiesz więcej.
Majka: Czuję się na tyle odpowiedzialna, na ile mogę zabrać głos i przypomnieć ludziom o tej asymetrii.
Donald.pl: A dlaczego Twoim zdaniem była taka afera z
akcją wieszania tabliczek
"Uwaga, strefa wolna od LGBT" w miejscach, które ogłosiły się strefami wolnymi od LGBT?
Majka: Myślę, że to kwestia wyparcia. Ludzie nie chcą myśleć o sobie w negatywnych kategoriach jak rasista, homofob, mizogin. Założę się, że wszyscy znamy ludzi, którzy zachowują się w bardzo niefajny sposób, a potem próbują wmówić innym, że to nieprawda. "Nie jestem rasistą, ale". "Nie jestem antysemitą, ale". To, co zrobił Bart Staszewski, to doskonała, bo najprostsza i najbardziej oczywista metoda, żeby uświadomić ludziom, czym są uchwały o strefach "wolnych od ideologii LGBT". Nie ma ideologii, są ludzie
Skrót od "LGBT" to "lesbijki, geje, osoby biseksualne i transpłciowe". Łatwiej jest powiedzieć, że nie jest się przeciwko ludziom, tylko przeciwko ideologii, a trochę trudniej zamknąć oczy, postawić się w roli drugiego, innego od siebie człowieka i zastanowić, jak on się czuje, kiedy słyszy, że np. uczenie dzieci tolerancji to "ideologia lgbt", której trzeba się sprzeciwiać.
Donald.pl: No ale się wypierają.
Majka: To tak jakby wstać i publicznie powiedzieć nauczycielowi w trakcie lekcji, że jego uwagi do uczennic są seksistowskie. Oczywiście, że się wyprze.
Donald.pl: I co zrobić, jak się wypiera?
Majka: To bardzo trudne, ale trzeba po opowiadać o swoich emocjach. To jak rozmowa z trudnym członkiem rodziny. Może i kłótnia pomoże chwilowo poczuć się lepiej, ale to poważna rozmowa w poważnym warunkach pomoże. Zawsze wychodzę z założenia, że jeśli adresat wypowiedzi nie chce słuchać, to i tak warto mówić, bo być może chociaż część argumentów trafi do jego podświadomości, a poza tym ktoś zawsze może słuchać. Jeśli mówimy w konkretnym kontekście stref wolnych od "ideologii LGBT", to chociażby dla osób, które tam mieszkają, a nie zgadzają się z tymi uchwałami, warto mówić. Może radni niczego nie zrozumieją, ale ci ludzie muszą wiedzieć, że sprzeciw społeczny istnieje.
Donald.pl: Czyli te zapewnienia, że to nie jest przeciwko ludziom cię nie przekonują?
Donald.pl: A jak to jest, że z jednej strony są takie strefy wolne od LGBT, politycy i media niby panikują, a z drugiej strony parad równości przybyło, w wielu miastach po raz pierwszy. Wśród popularnych seriali jest
Sex Education
, na prezydenta startuje gej, gdzieś tam w polityce pojawia się Anna Grodzka, w popkulturze wątki LGBT pojawiają się coraz częściej.
Majka: Myślę, że to się nawzajem nakręca. Środowiska prawicowe widzą, że marszy przybywa, więc mocniej naciskają, łatwiej im przedstawić osoby LGBTQ jako kozła ofiarnego, bo ich obecność w społeczeństwie jest bardziej widoczna. Z drugiej strony wszechobecna mowa nienawiści sprawia, że ludzie aktywizują się bardziej niż wcześniej. Ja sama zrobiłam internetowy i pracowy coming out dopiero w zeszłym roku, też pod wpływem tej dusznej atmosfery, jaka zapanowała w kraju.
Donald.pl: Czyli im więcej walki z LGB, tym więcej LGBT ¯\_(ツ)_/¯
Donald.pl: Ok, w kraju, gdzie nie było edukacji seksualnej to wszystko naprawdę jest nowe i czasami przerażające? Szczególnie, kiedy podaje się to ze zdjęciami drag queen w przedszkolu albo z imprezy sado maso. Przecież jeszcze pokolenie nad nami to przyciszone głosy, żarty, stereotypy i ogólnie "niech sobie żyją, tylko po cichu".
Majka: Nie do końca rozumiem o co pytasz.
Donald.pl: Na przykład o to, z
takimi plakatami
aktywiści chodzą i coś tam sapią, że hurr, seksualizacja dzieci, durr, w szczepionkach jest LGBT.
Majka: Po pierwsze praktyki BDSM, czyli zabawy ze skórami, pejczami i podobnymi rzeczami to nie jest coś, czym zajmują się osoby LGBT tylko niektórzy tak lubią i już. Bardzo popularne wśród par hetero.
A jeśli chodzi o baner, to jest właśnie absurd takich akcji. Prawicowi działacze protestują przeciwko wszystkiemu, co ma cokolwiek wspólnego z dobrobytem osób LGBTQ, używając takich zdjęć, a tymczasem sami sprawiają, że tysiące osób widzą to zdjęcie, a nie tylko ci, którzy byli na marszach. Wiem, że jedno popularne foto jest na przykład właśnie z imprezy BDSM, a nie zagranicznego marszu równości.
Donald.pl: Wciąż, w swoim mniemaniu ci ludzie walczą z dużo większym zagrożeniem, że kiedyś dzieci będą uczone i zmuszane do np. transpłciowości.
Majka: No i tutaj jest miejsce na edukację właśnie. Na tym etapie inaczej nie będzie, ci ludzie po prostu prędzej czy później muszą zrozumieć, że się mylą. Nie jestem w stanie nic zrobić z tym, że ktoś ma błędne mniemanie na jakiś temat poza tym, żeby powiedzieć mu, jak jest naprawdę. Szkoda tylko, że ludzie rozpowszechniają fałszywe informacje i szczują na mniejszości, nie zadając sobie trudu, żeby sprawdzić, jakie tezy głoszą. To chyba domena ludzkości, ale chciałabym wierzyć, że jeszcze może być lepiej.
Ofiarami propagandy są też osoby heteronormatywne, bo zwyczajnie są wprowadzane w błąd. Nie łudźmy się, że starsza pani posłucha Radia Maryja i wyjdzie na ulicę z takim banerem - to są zorganizowane akcje ludzi, którzy świadomie manipulują badaniami i mają konkretny budżet na te działania.
Donald.pl: Po co mieliby to robić, jeżeli nie z głębokiego przekonania, że tak trzeba?
Majka: Zwolennicy supremacji rasowej też wierzą, że tak trzeba, ale czy to ich tłumaczy? Wspólne cele potrafią bardzo jednoczyć ludzi i motywować ich do działania. Jeśli tym celem jest ograniczenie praw jakiejś grupy społecznej czy doprowadzenie do tego, żeby ta grupa równych praw nie uzyskała, to musimy się zastanowić, czy nie powinno to budzić naszego sprzeciwu.
Donald.pl: I na tej refleksji będziemy kończyć. Mamy jeszcze tylko taki fetysz, że zawsze na koniec pytamy o poczucie humoru. Jakiś ulubiony dowicp, memy, coś?
Majka: Ostatnio jestem fanką kompletnie absurdalnych wykresów i obrazków instruktażowych, które podsyła mi znajomy.
Majka:
Donald.pl: Co tu się dzieje?
Majka: Nie potrafię tego wytłumaczyć xD
Donald.pl: Majka, to jest porąbane.
Majka: Nie mam pojęcia i to jest piękne. Ludzie myślą, że to poczucie humoru jest takie uniwersalne, a na starość się zdziwią, że wnuki nie bedą rozumiały co to są memy i dlaczego są śmieszne.
Donald.pl: Dzięki za rozmowę i cierpliwość.