Przedwczoraj
ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew
został oblany
czerwoną cieczą
przypominającą krew na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich w Warszawie. Sprawę skomentowało zarówno polskie, jak i rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych, a także ambasada Rosji w Warszawie.
"Wydarzenie, które miało miejsce podczas składania wieńców przez Ambasadora Federacji Rosyjskiej na Cmentarzu Poległych Żołnierzy Sowieckich, było godnym ubolewania incydentem, który nie powinien mieć miejsca" - przekazano natomiast w komunikacie polskiego MSZ.
Rosyjski ambasador postanowił także
skomentować zajście dla rosyjskiej telewizji Rossija 24.
Zdradził, że został oblany słodkim syropem:
- Żaden z naszych współpracowników nie ucierpiał. Jedyny
uszczerbek to ten syrop
, którym nas oblewano. Miał słodziutki smak - powiedział.
- Początkowo planowaliśmy większe wydarzenie. Tradycyjne złożenie kwiatów, a także nieśmiertelny pułk, który tradycyjnie odbywa się 9 maja na naszym obiekcie pamięci -
Cmentarzu Żołnierzy - Wyzwolicieli w Warszawie
. W sobotę MSZ przekazał, że nie rekomenduje tego wydarzenia, odsyłając do licznych paragrafów w kodeksie karnym, który zabrania wojennej propagandy, podżegania do nienawiści, promocji faszyzmu i totalitaryzmu. Oczywiście odpisaliśmy Polakom, że są to
absurdalne zarzuty
, no ale szanujemy niby porządki, które tutaj panują. Jednocześnie informowaliśmy, że ambasador, tak czy inaczej, przyjedzie dnia dzisiejszego o godzinie 12 złożyć kwiaty - powiedział.
- Założyliśmy, jak to z reguły ma miejsce, że, tak czy inaczej, w czasie takich wydarzeń
policja będzie nadzorować, zapewniać porządek.
No a jak przyjechaliśmy, to się okazało, że na miejscu jest
tłum, ciężko powiedzieć jak duży, może nawet kilkaset agresywnie protestujących
, mających wszelkie plakaty, transparenty, jakieś trąbki i tak dalej. Policji nawet i blisko nie było. Dlatego kiedy podjęliśmy próbę przejścia pod pomnik, celem złożenia wieńca,
trywialnie nas zablokowano
, okrążono, a dalej już było rzucanie wyzwiskami, oblanie syropem.
Policja pojawiła się mniej więcej 10 minut później.
Najwidoczniej kiedy ktoś im powiedział, że sytuacja zaczyna pachnieć benzyną. No i wtedy policja, kiedy już zrozumieliśmy, że do pomnika nas nie dopuszczą, i byliśmy zmuszenie powrócić do wejścia na teren cmentarza, policja jako tako zabezpieczała nasz wyjazd z terenu cmentarza. Ale i tak nie bardzo im poszło. Ponieważ kopali im w samochody, tablice rejestracyjne zerwali i tak dalej. Jak to się mówi, tutejsza
praworządność w pełnej krasie
- mówił ambasador.