We wrześniu ubiegłego roku
Gazeta Wyborcza
opisała sytuację, do której doszło pod koniec sierpnia w budynku należącym do
parafii Najświętszej Maryi Panny Anielskiej w Dąbrowie Górniczej
. W budynku, w którym mieszkał
ksiądz Tomasz Z.
zorganizowana została
impreza o charakterze seksualnym
. Podczas imprezy jedna osoba straciła przytomność. Początkowo pojawiła się informacja, że mężczyzna, który stracił przytomność był tzw. męską prostytutką. Informacjom tym jednak zaprzecza prokuratura.
Pomiędzy uczestnikami imprezy doszło do konfliktu, ponieważ nie wiedzieli, jak zareagować w sprawie omdlenia mężczyzny. Na miejsce zostało
wezwane pogotowie
, jednak księża nie chcieli ich wpuścić do pomieszczenia. Ostatecznie na miejscu pojawiła się
policja
i ratownicy mogli udzielić pomocy mężczyźnie.
Kościelne władze zdecydowały się na
odwołanie Tomasza Z.
ze wszystkich podejmowanych do tej pory funkcji i urzędów. Sprawą zajęła się także prokuratura. Ksiądz z Dąbrowy Górniczej Tomasz Z.
usłyszał cztery zarzuty:
- Trzy z nich dotyczą przestępstw opisywanych w Ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii i są związane z udzielaniem
narkotyków.
Jedno z nich dodatkowo jest powiązane z przestępstwem z rozdziału XXV Kodeksu karnego, w którym opisane są przestępstwa
przeciwko wolności seksualnej
i obyczajności - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu Waldemar Łubniewski.
Przestępstwo, o którym wspomina prokuratura, zawarte w XXV rozdziale Kodeksu karnego, ma być zagrożone najsurowszą karą - do 8 lat więzienia.
Oprócz tego duchowny usłyszał
zarzut nieudzielenia pomocy
osobie znajdującej się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Tomasz Z. miał składać obszerne wyjaśnienia, jednak prokura nie ujawnia, jak tłumaczył się duchowny. Co więcej, prokurator prowadzący śledztwo zawnioskował o środek zapobiegawczy w postaci aresztu tymczasowego. Sąd przychylił się do tego wniosku i duchowny trafił na
2 miesiące do aresztu:
- Sąd zdecydował się zastosować ten środek zapobiegawczy na dwa miesiące z uwagi na grożącą podejrzanemu surową karę oraz obawę matactwa - opisuje rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu Waldemar Łubniewski.